🌓 Napisz Modlitwę W Której Powiesz O Nich Bogu

3 osoby uznały to za pomocne. haniajancia. Jezu dobry,jestem jak każdy grzesznikiem i me sumienie dręczone jest myślą,ze coś zrobiliśmy nie tak lecz Ty nasz wybawicielu dajesz nam kolejne szanse przy spowiedzi tam się z grzechów oczyszczamy Proszę Cię Jezu o dobrą spowiedź bym z czystym sercem mógł (mogła) przed Tobą stanąć
zapytał(a) o 15:20 Napisz modlitwe w której wyrazisz gotowość ofiarowania sie bogu prosze napiszcie Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 15:30 Panie Boze, dziekuje Ci za kazdy dzien, ktory mi dajesz...Panie Boze, dziekuje Ci za moja rodzine...Panie Boze, dziekuje Ci za zdrowie, ktore mi dopisuje...Panie Boze, dziekuje Ci za to jaki jestem...Panie Boze, jestem Ci bardzo wdzieczny za wszystko, jestem w stanie ofirowac Ci siebie, bo wiem, ze z Toba bede sie czul jak w niebie. Dziekuje Ci. Amen. incepcja odpowiedział(a) o 17:47 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Olga077 @Olga077. December 2018 1 20 Report. Napisz modlitwę w której wyrazisz swoje zaufanie Panu Bogu. sloweczko Panie Boże Ojcze wszechmogący, który mnie stworzyłeś na swoje podobieństwo dziękuję ciza to, że mogę wierzyć i Tobie Panie ufać. Amen. 0 votes Thanks 0. More Questions From This User See All. Transkrypcja audio Dzisiejsze pytanie dotyczy modlitwy i brzmi: Co oznacza nakaz „nieustannie się módlcie”? Radykalne życie Sprawdźmy nieco kontekst w jakim znajduje się nasz tekst, ponieważ kontekst mówi wiele istotnych rzeczy na temat tego krótkiego wyrażenia. Oto 1 Tesaloniczan 5:15: „Uważajcie, aby nikt nikomu nie odpłacał złem za zło, ale zawsze [zauważ to słowo zawsze] dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich”. Zaczynam tutaj od wersetu 15, żebyśmy zobaczyli, że brzemię Pawła nie jest zaledwie rodzajem osobistej pobożności, kiedy mówi on o modlitwie. To jest radykalne wezwanie do miłości wbrew naszej naturze i kulturze. Nie odpłacaj ludziom złem za zło. Czyń zawsze i wszystkim dobro. W 1 Tesaloniczan 5:16 Paweł mówi „Zawsze się radujcie”, co nie ma być rodzajem emocjonalnej reakcji w odpowiedzi na bycie źle potraktowanym albo dlatego, że ktoś jest traktowany lepiej. Może jesteś zraniony. Może pogardzony. Może jesteś w więzieniu niesprawiedliwie. Paweł posiada naprawdę zdumiewający, nadprzyrodzony sposób na życie. Będąc traktowanym źle – odpłacać dobrem za to zło i robić to cały czas radując się. Zawsze. Zawsze czyniąc dobro tym, którzy czynią ci zło, zawsze się radując. To jest niesamowite. Życie w kategoriach “zawsze” i “nieustannie” A potem pojawia się zwrot „Nieustannie się módlcie” (1 Tesaloniczan 5:17). Jeżeli takie życie wydaje ci się trudne, życie w nieustannej modlitwie – to Paweł daje konkretny przykład takiego typu modlitwy w 1 Tesaloniczan 5:18. To nie jest tylko modlitwa „Panie, pomóż”, którą to oczywiście byśmy się modlili cały czas. Panie, potrzebuję pomocy, aby żyć w taki sposób. Ale on kontynuuje i mówi: „Za wszystko dziękujcie. Taka jest bowiem wola Boga w Chrystusie Jezusie względem was” (1 Tesaloniczan‬ ‭5:18‬). Brzemię Pawła nie jest zaledwie rodzajem osobistej pobożności, kiedy mówi on o modlitwie. Nie zapominajmy o dwóch rzeczach związanych z tym kontekstem. Pierwsza to słowa „wszystko” oraz „zawsze”: „Zawsze dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich”. „Zawsze się radujcie”. „Zawsze się módlcie [lub nieustannie]”. „Zawsze dziękujcie [lub za wszystko]”. Drugim spostrzeżeniem związanym z kontekstem jest to, że wydaje się tam pojawiać pogłębienie odpowiedzi na pytanie „Jak? Jak żyć?”. Odpowiedź: zawsze dążcie do tego, co dobre dla wszystkich, nawet jeżeli oni nie czynią dobrze wobec ciebie. Jak? Zawsze się raduj. Znajdź radość w czymś poza tym, jak jesteś traktowany. Jak? Zawsze się módl. Jak? Niech twoim nastawieniem będzie ciągła wdzięczność Bogu. Trzy znaczenia Więc co oznacza „nieustannie się módlcie” w tych kontekstach? Widzę tutaj przynajmniej trzy znaczenia. 1. Duch zależności Po pierwsze, oznacza to, że jest duch zależności, który powinien przenikać wszystko, co robimy. To jest właśnie duch i esencja modlitwy: zależność. Więc nawet kiedy nie rozmawiamy świadomie z Bogiem, to posiadamy głęboką, stałą zależność od Niego. Zależność, która jest wpleciona w samą esencję naszej wiary. W tym sensie się modlimy. Nieustannie odczuwamy ducha zależności i myślę, że tego rodzaju nastawienie leży u podstaw tego co stwarza Bóg, kiedy stwarza On chrześcijanina. 2. Wielokrotnie i często Drugim znaczeniem, które posiada ten zwrot (i myślę, że o to przede wszystkich chodzi Pawłowi w tym fragmencie) jest to, iż nieustanna modlitwa oznacza modlenie się wielokrotnie i często. Opieram to na sposobie, w jaki użył on słowa nieustannie (po grecku adialeiptōs) w Rzymian 1:9. Posłuchajcie, jak używa on tego słowa opisując wyrażenie “nieustannie”. Mówi: „Świadkiem mi bowiem jest on Bóg, któremu służę w duchu moim w Ewangelii Syna jego, iż bez przestanku [adialeiptōs] wzmiankę o was czynię”. To jest właśnie duch i esencja modlitwy: zależność. Możemy być pewni, że Paweł nie czynił wzmianki o Rzymianach w każdej minucie czy sekundzie w trakcie swoich modlitw lub w ciągu każdego dnia, czy też w każdym ze swoich nauczań. Modlił się i mówił o wielu innych rzeczach poza Rzymianami. Ale często czynił o nich wzmianki. Robił to regularnie. Więc on mówi „nieustannie was wspominam”. To nie znaczy, że zawsze, w każdej sekundzie robił o nich wzmianki słowne lub w swoich myślach. Ale to znaczy, że raz za razem, zawsze, wielokrotnie, bez uchybień, kiedy klękam, ja się o was modlę. Myślę, że właśnie to on ma na myśli poprzez „nieustannie się módlcie” – wielokrotnie i często. 3. Pozostając niezłomnymi Trzecią rzeczą, którą wydaje mi się, że on miał na myśli jest to: nie zaniechanie modlitwy. “Nieustannie” oznacza, że nigdy nie znajdziesz się w takim miejscu w swoim życiu, kiedy powiesz, „Modlitwa nie działa. Mam dość. Kończę z modlitwą”. To byłoby całkowitym przeciwieństwem słowa „nieustannie”. To oznacza, „Nigdy tego nie zrób. Nigdy nie znajdź się w takim miejscu”. Więc kluczem do nieustannego radowania się jest ciągła modlitwa – to znaczy zawsze opieranie się na Bogu i częste, wielokrotne wołanie do Niego. Nigdy nie rezygnuj z szukania pomocy u Niego. Wielokrotnie w ciągu dnia przychodź do Niego i rób to często. Spraw, żeby domyślnym stanem twojego umysłu była tęsknota za Bogiem i wdzięczność Bogu. Zdyscyplinowanie w modlitwie Jeszcze jedna, ostatnia rzecz. Myślę, że może okazać się pomocne zwrócenie uwagi na to, iż nieco dyscypliny związanej z regularnymi godzinami modlitwy w ciągu dnia, podtrzymuje przy życiu „nieustanną” modlitwę. Słyszałem od wielu ludzi, że chcą oni modlić się spontanicznie. Zawsze chcą być w duchu modlitwy. Nie potrzebują określonego czasu na modlitwę. Mówią, że takie zachowanie jest legalistyczne. Myślę, że taka postawa jest absurdalna. Myślę, że jest ona niebiblijna i nierealna, jeżeli tylko znamy siebie. Ponieważ to właśnie zdyscyplinowane, regularne godziny modlitwy tworzą w nas takiego ducha, który pozwala nam radować się, godzina po godzinie, spontanicznym chodzeniem z Bogiem. Kluczem do nieustannego radowania się jest ciągła modlitwa. Stary, poczciwy Daniel w Starym Testamencie jest tego wspaniałym przykładem, ponieważ wiemy, że w krytycznie kryzysowych momentach swojego życia ofiarował Bogu krótkie, śpieszne modlitwy: „O Boże, pomóż mi. Zostałem zapytany o coś, na co nie mam odpowiedzi”. Skąd się to u niego wzięło? Księga Daniela 6:10 mówi: “A gdy Daniel się dowiedział, że sporządzono to pismo, udał się do swojego domu, a miał w swym górnym pokoju okna otwarte w stronę Jeruzalemu i trzy razy dziennie padał na kolana, modlił się i wysławiał swojego Boga, jak to zwykle dotąd czynił”. To był jego nawyk. Kontynuował swój nawyk zdyscyplinowanej modlitwy trzy razy dziennie: modląc się i wysławiając „swojego Boga, jak to zwykle dotąd czynił”. Więc chodzi o to, że Daniel żył życiem, które łączyło dyscyplinę – trzy razy dziennie – ze spontanicznymi spotkaniami z Bogiem. I myślę, że tak samo powinno być z nami. Jeżeli mamy nadzieję modlić się nieustannie, dzień i noc tak, jak wzywa nas do tego Paweł, ciesząc się tego rodzaju ciągłą wspólnotą z Bogiem, i tym powtarzającym się przychodzeniem do Niego, to będziemy musieli także zdyscyplinować się wyznaczając konkretne godziny modlitwy. Wykorzystano za zgodą DesiringGod. napisz, za pośrednictwem kogo opiekuje sie Tobą Pan Bóg. Ułóż krótką modlitwę, w której podziękujesz Panu Bogu za tę opiekę Zobacz odpowiedzi
Nie potrzeba wielu słów, nie trzeba przejmujących mów. Ta modlitwa przenika do serca ludzkiego, stając się modlitwą nieustanną. Tak jakbyś się ciągle modlił. Podczas modlitwy Jezusowej powtarzana jest jedna formuła: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. To klasyczne wezwanie w tej modlitwie. Nawiązuje ono do słów z Nowego Testamentu: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną oraz Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”. Możemy w nim wyróżnić dwie zasadnicze części. Pierwsza jest zwróceniem się do Jezusa, z wypowiedzeniem Jego Imienia oraz wyznaniem Jego Bóstwa. Zawiera uwielbienie, adorację oraz wyznanie wiary. Druga stanowi prośbę o miłosierdzie, gdyż wyraża skruchę i prośbę do Boga o zmiłowanie się nad człowiekiem, który staje przed Nim jako grzesznik. Formuła ta ukształtowała się na przestrzeni wieków. Wcześniej były stosowane różne wezwania. Oto niektóre, najbardziej znane: Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną (krótsza wersja klasycznego wezwania) Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną (krótsza wersja klasycznego wezwania), Panie, zmiłuj się nad nami (formuła używana w Eucharystii) Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pośpiesz ku ratunkowi memu (zaproponowana przez św. Jana Kasjana) Panie Jezu (lub) Panie Jezu Chryste (zaproponowana przez Diadocha z Fotyki) Marana tha (proponowana przez Światową Wspólnotę Medytacji Chrześcijańskiej) Każdy wybiera formułę, która najbardziej mu odpowiada. Dla początkujących polecana jest klasyczna wersja wezwania. Zgodnie z nauką Ojców nie powinno się jej zmieniać. Jest to dość istotne, ponieważ modlitwa Jezusowa ma nas doprowadzić do świętego skupienia, stałej pamięci o Bogu. Powtarzanie sprawia, że pamiętamy o Tym, którego wzywamy w modlitwie. Formuła, która jest powtarzana wiele razy z miłością i oddaniem, przenika do serca ludzkiego, stając się modlitwą nieustanną. To prowadzi do oczyszczenia umysłu i serca, do wyciszenia. Pan Jezus powiedział, aby na modlitwie nie być gadatliwym jak poganie. Bóg wie, co mamy w sercu. Nie potrzeba wielu słów. Nie trzeba przejmujących mów – wystarczy proste wołanie, w którym można zawrzeć każdą prośbę. Formuła modlitwy Jezusowej niekoniecznie jednak musi zawierać imię Jezus. Może to być każde wezwanie skierowane do Chrystusa. Prawie zawsze łączy się z pokorną prośbą o pomoc czy miłosierdzie lub przynajmniej wyraża uwielbienie czy ufność. Warto jednak, żeby formuła zawierała Imię. Jest to wyraz bliskości z Tym, do którego człowiek się zwraca. Następny rozdział będzie poświęcony wyjaśnieniu znaczenia wypowiadania tego imienia w Modlitwie Jezusowej. Barsanufiusz i Jan wskazują, że nie tylko sama formuła „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną” może być powtarzana, ale także różne fragmenty z Pisma Świętego, w tym psalmy. Należy czynić trochę jednego i trochę drugiego. Zatem nie chodzi o konkretne wezwanie, ale o coś innego. Słowa są drugorzędne w modlitwie. Ważniejsze jest samo trwanie przy Bogu, bycie w Jego obecności. Apoftegmaty Ojców Pustyni wskazują, że niektórym wystarczał jeden werset na całe życie. „Opowiada o tym historia żyjącego w IV w. abby Pambo, który ledwie usłyszał werset psalmu 39: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem – powiedział: »Będę miał dosyć kłopotu z tym jednym, aby doprowadzić rzeczywiście do jego wyuczenia się«. Po dziewiętnastu latach jego powtarzania stwierdził, że ledwie zaczął stosować go w życiu”. Z kolei Grzegorz z Synaju (1255–1346) uczył, że nie należy zbyt często zmieniać wezwania, lekceważąc poprzednie, ale zamiany dokonywać rzadko, by zachować ciągłość. Modlitwa Jezusowa nie jest skomplikowana. Ma prostą formę, dlatego też jest możliwa do praktykowania przez każdego i nie jest zarezerwowana tylko dla mnichów. Można ją praktykować w różnym miejscu i o różnym czasie, pośród wykonywania rozmaitych czynności. Nie potrzebuje szczególnego przygotowania lub specjalistycznej wiedzy ani przedmiotów do jej praktykowania. Modlitwa Jezusowa nie jest skomplikowana. Ma prostą formę, dlatego też jest możliwa do praktykowania przez każdego i nie jest zarezerwowana tylko dla mnichów. Sprawia ona, że człowiek będzie dostrzegał, iż Bóg jest miłością. Jeżeli On pragnie naszej obecności, bycia z nami, to jest to przejawem Jego troski o nas. Jemu zależy na nas, ja napisał św. Piotr. Zdaniem Jana Berezy OSB ten rodzaj modlitwy jest środkiem do realizacji przykazania miłości Boga i bliźniego, gdyż pozwala zobaczyć, że jest Ktoś, kto mnie miłuje i pragnie ze mną przebywać. Dodaje, że jej celem jest skupienie umysłu na Bogu w każdym miejscu i czasie, które to skupienie może prowadzić człowieka do pogłębienia osobowej relacji z Chrystusem. On jest w nas i obok nas bez względu na to, czy Go doświadczamy, czy nie. Przychodzi do nas, aby obdarzyć nas swoją obecnością. Podczas praktykowania modlitwy Jezusowej należy pamiętać o trzech elementach: niczego nie rozważać, o niczym nie myśleć, niczego sobie nie wyobrażać. Wystarczy samo brzmienie formuły modlitewnej. Ważne jest, aby wymawiać je powoli, w skupieniu, będąc świadomym przebywania w Bożej obecności. O tym, aby niczego sobie nie wyobrażać ani nie zwracać uwagi na pojawiające się obrazy, mówił Grzegorz z Synaju: „Jeżeli w swym umyśle dostrzegasz nieczyste myśli lub obrazy, które pochodzą od złych duchów, nie przerażaj się. Jeśli ukażą ci się dobre pojęcia, nie zważaj także na nie”. Podobnie sugeruje John Main OSB, radząc, aby recytować słowo od początku do końca medytacji, pozwalając odejść myślom, pomysłom, wyobrażeniom. Nie należy myśleć i nie wypowiadać innych słów prócz tego jednego, powtarzając je w głębi ducha, przysłuchując mu się uważnie. Nie należy także wyobrażać sobie zapisu modlitwy ani dokonywać żadnych wizualizacji. Wyobraźnia musi pozostać w stanie spoczynku, należy tylko wsłuchiwać się w słowa modlitwy. Na początku dobrze jest zacząć od odmawiania modlitwy na głos, przez wypowiadanie formuły. Później można przejść do modlitwy myślnej. Kolejnym etapem jest zamieszkanie tej formuły we wnętrzu człowieka. Dlatego możemy mówić o tej modlitwie jako o modlitwie serca. Modlitwę Jezusową można także nazywać medytacją chrześcijańską. Drugi człon jej nazwy dopowiada to, że jest ona wezwaniem skierowanym do Chrystusa. Natomiast pierwszy może sprawiać pewne kłopoty. Jednak tylko pozornie. Słowo medytacja pochodzi od łacińskiego meditatio, a to z kolei od greckiego wyrażenia melete. Szymon Hiżycki OSB wyjaśnia, że w łacinie klasycznej praktyka meditatio wiązała się z rozmyślaniem, ale także z przygotowaniem się do podjęcia jakiegoś zadania oraz z ćwiczeniem, przede wszystkim pamięci. Studenci retoryki mieli obowiązek opanować pamięciowo różne figury retoryczne w stopniu, który potem pozwalał na biegłe posługiwanie się nimi w praktyce. Używając analogii z nauką języka obcego, powiemy, że oznaczałoby to stopniowe opanowywanie struktur gramatycznych wraz ze słownictwem, co krok po kroku przekłada się na coraz swobodniejsze czytanie, mówienie i pisanie w danym języku. Dlatego medytacja wymaga czasu i cierpliwości oraz jest jedynie pierwszym krokiem, który podejmujemy celem wykonania jakiegoś zadania. Zatem nie jest sama w sobie celem. To jedynie środek, którym się posługujemy. Natomiast melete może oznaczać też po grecku ‘praktyka, częste powtarzanie’. Zatem „medytować” to w tym rozumieniu często powtarzać, wręcz nieustannie, a ponieważ w Modlitwie Jezusowej powtarzamy często jedno wezwanie, dlatego można powiedzieć, że medytujemy. O modlitwie nieustannej będzie jeszcze mowa dalej. Tu natomiast warto podjąć inną kwestię. Jeżeli w Modlitwie Jezusowej powtarzamy cały czas jedno i niezmienne wezwanie, to czy nie jest to trochę bezmyślne lub bezsensowne? Czy nie jest to praktyka jałowa i nużąca? Jeżeli popatrzymy na nią od strony zewnętrznej, powierzchownie, to można dojść do takiego wniosku. Jednak zupełnie inaczej ona wygląda, kiedy uzna się ją za wyraz nigdy nieznużonej miłości, która ciągle powraca do ukochanej osoby. Powtarzanie jednej formuły pozwala ponadto zobaczyć, co się dzieje w ludzkim umyśle. W nim nie ma stanu bez-myślności. Zawsze jest jakaś myśl, ponieważ dopóki człowiek żyje, zawsze w jego umyśle są obecne myśl. Dotyczą one różnych rzeczy. Mogą być bardziej lub mniej intensywne, mieć na człowieka większy albo mniejszy wpływ, być bardziej lub mniej kontrolowane. Należy pamiętać, że istotą modlitwy Jezusowej nie jest samo powtarzanie formuły. Tu chodzi o coś innego. Z pomocą słowa Bożego myśl ludzka jest porządkowana, zaś powtarzanie wezwania do Jezusa ma na celu skierowanie nas na Boga, na Jego Osobę. Powtarzając formułę, zwracamy się ku Temu, do kogo kierujemy werset. Człowiek więc skupia się na obecności Boga, a wezwanie pomaga w nią wejść. Dalej jest już tylko przebywanie, bycie. I nic więcej nie jest potrzebne. Aby zobaczyć, że w Modlitwie Jezusowej nie chodzi o samo powtarzanie formuły, pomocny jest oddech. On jest pierwotniejszy niż formuła. On prowadzi. Natomiast jeśli zaczyna się od formuły, to wtedy ona może prowadzić i modelować oddech, czyli go skracać lub wydłużać. To zaś będzie na dłuższą metę nie do wytrzymania. Skupienie na oddechu jest łatwiejsze, dlatego to słowa wezwania dopasowuje się do jego rytmu. To pozwala wejść w siebie, przebywać w środku, aby słuchać formuły, słuchać jej do końca. To pokazuje, że w Modlitwie Jezusowej nie chodzi o samo powtarzanie wezwania, ale o przebywanie i słuchanie go, o pozwolenie, by ono w pełni wybrzmiało. Mamy słuchać, jak brzmią słowa formuły w naszym wnętrzu. To prowadzi do wejścia w doświadczenie obecności, a w konsekwencji myśli kierują się ku Chrystusowi, a wypowiadanie Jego Imienia pozwala być w tym doświadczeniu. Aby zobaczyć, że w Modlitwie Jezusowej nie chodzi o samo powtarzanie formuły, pomocny jest oddech. On jest pierwotniejszy niż formuła. W tym rodzaju modlitwy nie chodzi też o to, aby uspokajać nieuporządkowane i chaotyczne ludzkie myśli inną myślą, czyli aby słowa formuły zastąpiły te myśli, które aktualnie przychodzą do głowy. Nie, w tej praktyce istotna jest obecność Boga. Chodzi w niej o to, aby skupić myśl na tym, że Bóg jest obecny. Aby lepiej zrozumieć istotę formuły i cel jej powtarzania, należy sięgnąć do nauki św. Jana Kasjana. W rozmowie z abba Mojżeszem Kasjan wskazuje, że głównym „wysiłkiem i stałym pragnieniem serca powinno więc być, aby umysł niewzruszenie trwał w Bogu i w tym, co do Niego należy. Wszystko inne, choćby nie wiem jak było wielkie, powinniśmy zawsze uważać za rzecz drugorzędną, poślednią, a nawet szkodliwą”. Zatem Kasjan uwrażliwia na trwanie w obecności Boga, które ma być istotą modlitwy i stałym pragnieniem człowieka. Dalej uczy, że „nie jest możliwe, by myśli nie niepokoiły umysłu; przyjąć je jednak lub odrzucić może każdy, kto o to się stara. Jakkolwiek więc powstawanie myśli nie zależy w zupełności od nas, to jednak w naszej mocy jest wzgardzić nimi lub je przyjąć. Jakieś myśli muszą zawsze poruszać umysł, nie należy jednak przypisywać wszystkiego pokusie lub owym duchom, które nam je usiłują podsunąć. Człowiek nie miałby wtedy wolnej woli, a troska o poprawę życia nie byłaby w naszej mocy”. Nauka Kasjana jest zrównoważona. Dostrzega, że nie ma takiego stanu umysłu, w którym nie istnieje żadna myśl: „Jakieś myśli muszą zawsze poruszać umysł”. Jeżeli więc pojawia się problem dotyczący myśli, to nie zależy on całkowicie od człowieka. Do niego jednak należy decyzja, co zrobi z tymi, które się pojawiają. Kasjan jednak ufa w możliwości człowieka. Uważa, że dzięki zdolnościom, darze wolności, który posiada każdy człowiek, a bez którego nie byłby w pełni osobą ludzką, może on nie poddawać się wszystkim myślom, które niepokoją umysł. Jest w stanie zapanować nad nimi, potrzebny jest jednak wewnętrzny wysiłek. Praca z myślami należy więc do człowieka, to on dokonuje wyboru, czy pójdzie za tym, co pojawia się w jego głowie. Modlitwa Jezusowa pozwala lepiej dostrzec, co znajduje się w ludzkim umyśle, pozwala zobaczyć głębiej i więcej. Medytacja sprawi również, że człowiek będzie częściej kierował swoją myśl ku Bogu, co może mieć pozytywny wpływ na jego dojrzałość. Kasjan dalej stwierdza: "Twierdzę zatem, że w znacznej mierze to od nas zależy, czy poprawiamy jakość naszych myśli; czy w sercach powstają myśli święte i wzniosłe lub ziemskie i cielesne. Dlatego pilnie czytamy i nieustannie rozważamy Pismo Święte, aby naszej pamięci dostarczyć duchowych treści i podejmujemy inne ćwiczenia. Gdybyśmy tych ćwiczeń zaniedbali, duch z pewnością przylgnąłby do brudu przywar i ulegle podporządkował się wpływom ciała." Powyższe słowa są niezwykle cenną nauką nie tylko w medytacji chrześcijańskiej, ale w każdej innej modlitwie. Pojawiające się w umyśle myśli mogą skutecznie powodować rozproszenia na modlitwie. Kasjan mówi jasno, że to od człowieka głównie zależy jakość myśli. Dlatego tak ważna w życiu mnichów jest lektura duchowa, zwłaszcza Pisma Świętego. Człowiek kształtuje swój umysł i swoją pamięć przez różne praktyki, a te władze z kolei mają duży wpływ na naszą modlitwę. Kasjan zaproponował do modlitwy wezwanie „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pośpiesz ku ratunkowi memu”. Wskazywał, że „nie bez znaczenia z całego skarbca Pisma Świętego wybrano właśnie to jedno, albowiem mieszczą się w nim wszystkie uczucia, jakie rodzą się w człowieku, i bardzo dobrze można je zastosować w każdym stanie duszy i w każdej pokusie”. Słowa te wyrażają głębię tej modlitwy. Jest to wielka tajemnica, w jaki sposób jedno zdanie może zawierać w sobie wszystko, a jednocześnie to pokazuje, jak piękna jest to modlitwa. Jeżeli wierzymy, że Bóg widzi w ukryciu, widzi, z czym przychodzimy na modlitwie, to rzeczywiście nie trzeba wielu słów. Dlatego Kasjan mówi o ubóstwie jednego wersetu. Ma ono zaprowadzić człowieka do stanu błogosławionych: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Mnisi, składając ślub ubóstwa, wyrzekają się prywatnej własności. Jednak do ubóstwa zaproszony jest każdy człowiek, a modlitwa Jezusowa może być nowym sposobem patrzenia na tę kwestię. Main uczy, że modlitwa jest zarówno uznaniem, jak i doświadczeniem ludzkiego ubóstwa, ponieważ ukazuje całkowitą zależność od Boga, który jest źródłem istnienia człowieka, ale zależność ta pokazuje także doświadczenie odkupienia i ubogacenia miłością Stwórcy w Jezusie. Zatem podążając drogą ubóstwa, człowiek będzie uczył się zwracać się do Boga i uznawać Jego wszechmoc i niezgłębioną miłość. Kasjan zaleca, aby tę formułę powtarzać nieustannie: w nieszczęściu, aby zostać wybawionym, oraz w szczęściu, aby je zachować. Należy ją rozważać nieprzerwanie w swoim sercu, w czasie pracy, w podróży czy przy jakimkolwiek innym zajęciu. Nie ma więc momentu, w którym byłaby ona nieodpowiednia, niepotrzebna czy niewystarczająca. Można ją praktykować zawsze. Nie ma dla niej pory uprzywilejowanej i nie wymaga oczekiwania na sposobny czas. Brunon Koniecko OSB – urodził się w 1983 r. w Białymstoku. Jest absolwentem administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Od 2012 profes opactwa tynieckiego. W latach 2011-2016 pracował w Wydawnictwie Benedyktynów Tyniec. Od 2015 r. jest sekretarzem kapituły klasztoru tynieckiego. Prowadzi rekolekcje „Oddychać Imieniem. Modlitwa Jezusowa” w Tyńcu. Autor książek: „Medytować to…”, „Nie żartujcie sobie z Bóstwa!” Fragment książki „Modlitwa Jezusowa”
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Ułóż swoją własną modlitwę, w której podziękujesz Bogu za to, co od Niego otrzymałeś, i poprosisz o wsparcie w
NAPISZ MODLITWĘ W KTÓREJ POWIESZ BOGU O SPRAWACH WAŻNYCH DLA CIEBIE
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Napisz modlitwę, w której podziękujesz Panu Bogu za dar wspólnoty Kościoła. kaacperc kaacperc 10.10.2018

zapytał(a) o 17:38 Napisz modlitwe w której poprosisz bogo o pomoc dla gogoś komu dzieje się krzywda np możesz napisać o koleżance czy koledze plis pomusz błagam moższ być krótka minimum dwa zdania Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2012-11-06 17:39:11 To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź lol(): odpowiedział(a) o 17:42: Kochany Boże modlę się do Ciebie z prośbą o koleżanka miała wypadek i leży w cię o uzdrowienie i powrócenie jej do normalnego życia. Za wszystko dziękuję i postaram sie poprawić błędy. AMEN Odpowiedzi Kochany Boże modlę się do Ciebie z prośbą o koleżanka miała wypadek i leży w cię o uzdrowienie i powrócenie jej do normalnego życia. Za wszystko dziękuję i postaram sie Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

Dziękuję, że choć niewidoczny dla oczu, byłeś przy mnie każdego dnia strzegąc mnie przed niebezpieczeństwami. Dziękuję za przyjaciół których poznałem, za pogodę i pomysły na spędzenie czasu wolnego. Jestem wdzięczny, że nie pozwoliłeś mi zapomnieć w tym czasie o tym co jest najważniejsze, czyli o rodzinie.
Uzupełnij tekst wyrazami z ramki: moralności, papieża, prawdy, Nauczycielski, wierzenia. Kościoła, biskupów,Ducha Świętego, wiary, dogmat Papież posiada specjalny dar..........................., który stanowi o nieomylności w sprawach........... i ................ Nieomylność została ogłoszona jako.................... na Soborze Watykańskim I. Dogmaty to prawdy objawione, które Urząd................... Kościoła w sposób nieomylny podaje do............... Urząd Nauczycielski stanowią papież i Kolegium................... DAJE NAJ! JEST TYLKO 8 MIEJSC A 10 WYRAZÓW I NIE WIEM CZY DWA ZOSTANĄ CZY TRZEBA GDZIEŚ JE WPISAĆ. Answer
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Napisz modlitwę do Ducha Świętego, w której poprosisz o moc i odwagę do stawania w obronie słabszych. PLZ NA JUTRO DAJE NAJ … Nati324234324 Nati324234324
zapytał(a) o 19:48 Napisz modlitwę w której wyrazisz gotowosc ofiarowania się Bogu Szybko prosze jeszcze na dzis ! Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 19:50 Bo ja jestem Bogiem uświadom to sobie sobie słyszysz słowa od których włos jeży się na głowie, o rany rany jestem niepokonany, HA I PE HA O PE bez reszty oddany prz*bany, potencjał niewyczerpany any chyba w DE EN A on był mi dany. Składam Ci w ofierze BożeMocno tak, jak Kajka możeSiebie samą w służbę TobiePanie jeden w trój-osobieBędę żyć jak mi nakażesz Pójdę drogą którą wskażesz Uważasz, że ktoś się myli? lub
matrix789582. Panie Boże! Dziękuję ci za dar chrztu. Pokazałeś po raz kolejny że miłujesz ludzkość bezgranicznie. W tym dniu na mej duszy postawiono pieczęć, której nie można nigdy zmyć, pieczęć, która wywyższa mnie nad innych ludzi, nie dotkniętych tym sakramentem.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie: świece imię Twoje, wierze w Ciebie, Ojca mego jedynego przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja w miom zyciu, obdaz mnie swa miloscia i madroscia. Chleba naszego powszedniego ofiaruj codzien mi. Kieruj na dobra droge, niech czuje ze nie jestem sama. Nie pozwol mi grzeszyc. I odpuść moje winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź mnie na pokuszenie, ale zbaw ode złego. Nie opuszczaj w potrzebie, bo tylko w Ciebie wiesze. Tyś najwazniejszy dla mnie, badz przy mnie zawsze. Chce czuc Cie obok, twa milosc do mnie ktorej tak pragne. Amen Pozdrawiam. marina510 Newbie Odpowiedzi: 7 0 people got help Tą krótką modlitwą możesz podziękować Bogu za dzieło Jego stworzenia! Boże, nasz Ojcze, Ty nas zgromadziłeś; stoimy przy Tobie, aby Cię chwalić, Tobie śpiewać i podziwiać Twoją wielkość. Wielbimy Ciebie za piękny świat i za radość, którą napełniasz nasze serca. Wielbimy Ciebie za słońce i gwiazdy, i za słowa missgrzyweczka Dziękuję Ci Boże, za to że jesteś z nami wszystkimi, kochasz nas i nas uzdrawiasz. Wierzę w Ciebie i wiem do końca świata i jeszcze dłużej że nie przestanę w Ciebie o podziękowanie i mam nadzieję że bardzo pomogłam. 4 votes Thanks 8
Napisz krótką modlitwę w formie SMS-a, w której podziękujesz Bogu za koleżankę lub kolegę spotkanych podczas wakacji. Plissss daje najjjj. Zobacz odpowiedzi
Pytanie o dobrą modlitwę nie jest pytaniem o metodę. Istnieje wiele metod modlitwy, które możesz wypróbować według własnego uznania i osobistych preferencji. Natomiast niezależnie którą wybierzesz, warto byś pamiętał o 5 warunkach, które powinna spełniać każda modlitwa, jeśli ma przemieniać Twoje życie i pogłębiać Twoją relację z Bogiem. 1. Nie skupiaj się na sobie Czy Ci się to podoba czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia, co czujesz na modlitwie. Jeśli chcesz wejść w życie modlitewne na poważnie, musisz zrozumieć przede wszystkim jedno: o jakości modlitwy nie decydują uczucia. Modlitwa może Ci iść jak burza i możesz odczuwać bliskość Boga, może iść jak po grudzie i wymagać od Ciebie wiele wysiłku, w końcu może się w ogóle nie układać i pozostawiać Cię z poczuciem wewnętrznej pustki i bezsensu. Podstawowe pytanie polega na tym, co z tymi uczuciami zrobisz. Możesz się uzależnić od tego, że na modlitwie jest Ci dobrze, ale wtedy będziesz próbował nią manipulować tak, by za każdym razem odczuwać takie emocje i jak ognia będziesz unikał sytuacji, gdy modlitwa się nie układa. Jeśli tak zrobisz, prędzej czy później zarzucisz modlitwę, bo nie da się relacji z drugą osobą ułożyć tak, by było zawsze miło, łatwo i przyjemnie. Oczywiście możesz próbować to zrobić, ale wtedy obydwoje musielibyście udawać by zachować pozory i nie zburzyć kruchego błogostanu. Tymczasem kłopot polega na tym, że Bóg nie jest zainteresowany udawaniem i w takiej sytuacji po prostu zrezygnuje z tej relacji, a Ty pozostaniesz w stanie samozadowolenia nieświadom nawet, że nie spotykasz się już z nikim tylko przeglądasz się w lustrze stworzonej przez siebie psychicznej projekcji. Ale możesz też swoją uwagę z samego siebie i swoich uczuć przekierować na osobę, z którą się spotykasz. Wtedy może nie będzie miło, łatwo i przyjemnie, ale przynajmniej będziesz miał okazję nawiązać prawdziwą relację. 2. Szczerość O ile na modlitwie nie należy się skupiać na swoich uczuciach, o tyle nie wolno udawać, że ich nie mamy. Jeśli bowiem jest ona rozmową, to by była autentyczna, potrzebna jest szczerość. Dlatego też, jeśli nie chce Ci się modlić to zamiast robić to na siłę – lub zamiast zarzucać modlitwę – po prostu powiedz Bogu, o tym, że akurat nie masz sił, chęci ani ochoty by się z Nim spotkać. Już to samo w sobie jest modlitwą. I podobnie, jeśli masz jakieś zastrzeżenia lub pretensje do Boga, to też Mu o tym powiedz. Więcej nawet, jeśli jesteś na Niego wściekły nie udawaj, że wszystko jest w porządku tylko się z Nim kłóć. Nie musisz od razu urządzać Mu karczemnej awantury, ale możesz w prostych żołnierskich słowach wyłuszczyć, co Ci nie pasuje. To nie prawda, że na modlitwie należy być cichym i pokornym i grzecznie kiwać na wszystko głową, bo przecież rzucenie Bogu w twarz, że coś Ci się nie podoba jest prawie, że bluźnierstwem, a na pewno grzechem. Tyle, że wszelkie udawanie nie ma tu sensu, bo Bóg i tak wyczuje, że coś nie gra, a Ty próbując być pobożny i nie okazywać niezadowolenia czy złości tak de facto tylko Mu ubliżysz, bo w ten sposób traktujesz Go jak naiwnego półgłówka, który niczego nie jest się w stanie domyślić. 3. Pokora By modlitwa była prawdziwa, musisz być gotowy nie tylko na to, że sam będziesz mówić, ale też na to, że możesz coś usłyszeć. A to, co usłyszysz, wcale nie musi Ci się spodobać. Przyzwyczailiśmy się do obrazu Boga jako Bozi, która jest miła, czuła, uśmiechnięta, głaszcze nas po główce i jest zawsze gotowa na spotkanie. Większości z nas nie przyszło nawet do głowy, że może być inaczej. Tymczasem, jeśli chcesz się modlić to musisz uszanować odmienność Boga i to, że nie jest On znajomym z Facebooka, który jak coś powiesz to kliknie „Lubię to”. Może się okazać, że zamiast tego da „komentarz”, który pójdzie Ci w pięty i w którym bez pardonu wyłuszczy Ci co o Tobie sądzi i bynajmniej nie będzie to opinia pochlebna. Może być też tak, że Cię zignoruje, przestanie się odzywać, albo nawet usunie z grona znajomych. Do modlitwy nie wystarczy to, że chcesz się z Bogiem spotkać. On też musi tego chcieć. I wcale nie jest pewne, że tak będzie, bo wierz bądź nie, ale Bóg też może nie chcieć z Tobą rozmawiać. Jeśli się okaże, że nie jest On zainteresowany nawiązaniem relacji, warto się zastanowić dlaczego to ma miejsce. I nie należy od razu chwytać się łatwych rozwiązań w stylu, że pewnie to z powodu, iż zgrzeszyłeś lub, że wystawia Cię na próbę. Może jest po prostu tak, że nie chce z tobą gadać, bo jesteś nudziarzem, który nie ma nic ciekawego do powiedzenia. A może nie chce rozmawiać, bo widzi, że nie chcesz słuchać. A może nie chce podejmować rozmowy, bo gdy poprzednio próbował Ci coś przekazać to i tak przepuściłeś to przez swój system pojęciowy, bo przecież jesteś przekonany, że wiesz wszystko najlepiej. Powodów może być mnóstwo, ale musisz być przygotowany, że stając na modlitwie prędzej czy później spotkasz się z milczeniem Boga. 4. Słuchanie Jeśli modlitwa jest rozmową, to zakłada, że będziesz też słuchał. Nie musisz mówić aż uda Ci się naświetlić ze wszystkich stron to co Ci leży na sercu. I to nie dlatego, że Bóg to i tak wie, tylko dlatego, że może warto posłuchać, co On ma Ci do powiedzenia. Z tego też powodu, czasami najlepszą modlitwą jest po prostu cisza, w której siedzisz i nic nie mówisz, tylko najzwyczajniej w świecie milczysz. A to dlatego, że byś mógł kogoś usłyszeć konieczne jest abyś na chwilę przerwał swój monolog i dał mu dojść do słowa. Dlatego też, warto czasem – zwłaszcza gdy modlisz się w jakiejś intencji – najzwyczajniej w świecie spytać Boga wprost: „A Ty co tym sądzisz. Jak to widzisz?”. Może nie dostaniesz odpowiedzi od razu, ale przynajmniej przestaniesz gadać, bo twój mózg po zadaniu pytania będzie oczekiwał na odpowiedź. Owszem, nie ma gwarancji, że usłyszysz wtedy Boga, ale są na to o wiele większe szanse, niż gdy Ci się usta nie zamykają. 5. Powiązanie z życiem Modlitwa nie połączona z życiem jest jak muszla klozetowa nie połączona z kanalizacją. Na dłuższą metę nie da się z niej korzystać. Martwisz się, że na modlitwie wiecznie coś Cię rozprasza? A jak ma być inaczej skoro zmuszasz swój umysł do funkcjonowania w sposób, który jest dla niego nienaturalny? Twój mózg nie jest w stanie funkcjonować na dłuższą metę w oderwaniu od treści twego życia, zawsze do nich wróci. I rozproszenia są tym właśnie: rozpaczliwą próbą podejmowaną przez umysł w celu powrotu do tego co dla niego naturalne. Są one sygnałem alarmowym, że źle się modlisz, że wprowadziłeś rozróżnienie między modlitwę i życie. Dlatego warto uważnie obserwować swoje rozproszenia i po prostu włączać je do modlitwy. Wszak, gdy się z kimś spotykamy to mówimy mu między innymi co u nas słychać, a rozproszenia to właśnie to co dla nas w tym momencie najbardziej istotne i co winno stanowić treść naszej modlitwy. W momencie gdy wprowadzisz je do swojej rozmowy z Bogiem same znikną. Przede wszystkim jednak, gdy mowa o powiązaniu modlitwy z życiem i uczynieniu życia treścią modlitwy warto pamiętać o tym, że modlitwa ma wyrastać z życia i ma mu nadawać nową jakość. Wartości modlitwy nie mierzy się poziomem uduchowienia, tym czy się latasz w powietrzu i mówisz językami, tylko tym jak zmienia się Twoje życie. Tym czy dzięki modlitwie stajesz się lepszym małżonkiem, rodzicem, dzieckiem, przyjacielem, sąsiadem, pracownikiem. Tym czy inni mogą na Ciebie liczyć w swoich upadkach i słabościach czy też mogą w nich liczyć tylko na Twoje pobożne oburzenie.
Napisz krótką modlitwę w formie SMS-a w której podziękujesz Bogu za kolegę lub koleżankę, spotkanych w czasie wakacji Zobacz odpowiedzi Reklama
Jesteś osobą zapracowaną? Wychowujesz dzieci i notorycznie brakuje Ci czasu? A może jesteś studentem i przestałeś się modlić, bo już od dawna nic nie czujesz.. Jeżeli masz problemy z modlitwą opowiedz nam o nich. Już niedługo udzielimy odpowiedzi na pytania, które Cię nurtują. W Wielkim Poście rozpoczniemy nowy cykl, w którym dowiecie się wszystkiego o modlitwie. Nasi autorzy opowiedzą wam czym jest modlitwa, dlaczego jej potrzebujemy, jak powinna wyglądać oraz odpowiedzą na wasze pytania. Chcemy przybliżyć wam świat modlitwy opierając się na nauczaniu Kościoła i życiowych doświadczeniach naszych autorów. Pomóż nam stworzyć ten niezwykły projekt. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Dołącz do nas i ucz się w grupie. Ktoś2022 Ktoś2022 Napisz modlitwę, w której podziekujesz Bogu za dar Komunii Świętej. Proszę pomóżcie ! Zgłoś nadużycie! Panie Boże ty jesteś wszechmocnie dobry,ty kochasz każdego człowieka i znasz jego myśli. Skruszonym sercem proszę przyjmij mą duszę gotowa ci służyć w życiu doczesnym i mi, aby zawsze była czysta i nieskalana, a moją myśl uwolnij od wszelkiego przyzwyczajenia do grzechu. Amen. 8 votes Thanks 8 Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Ułóż krótką modlitwę, w której polecisz Panu Bogu osoby chore cierpiące. nati43211 nati43211 13.04.2014

Opublikowany Zanim przejdę do rozważań filozoficzno-teologicznych, chciałbym wpierw nadmienić, iż artykuł ten ani w żaden sposób nie zamierza negować istnienia Boga, ani tego, że nas słyszy, i że chce, i może nam pomóc. Nie chcę również twierdzić, iż znalazłem jedyną prawdę, a wszyscy inni się mylą! Chcę tylko zadać kilka pytań, nad którymi mało kto się zastanawia, a myślę, że warto, aby każdy z nas miał ten (i każdy inny) temat choć trochę przemyślany. KIEDY BÓG NIE ODPOWIADA Jeżeli się modlisz o konkretne rzeczy, bez wątpienia znasz sytuacje, gdy Bóg „nie odpowiedział”. Jakiegolwiek eufemizmu tutaj użyjesz – fakt pozostanie faktem. Modlisz się zdany egzamin – i nie zdajesz. Modlisz się o zdążenie na czas – i spóźniasz się. Dlaczego? Istnieje kilka quasi – chrześcijańskich mitów które starają się wyjaśnić przyczyny, dla których Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy. Są wynikiem mieszania mądrości ludowej z teoretycznie logicznym rozumowaniem i z religijną interpretacją Biblii. Opisuję je szerzej w tym artykule. W skrócie: Chrześcijanie najczęściej przyczyny nieodpowiedzianej modlitwy każą szukać w nas samych. Albo nie modlimy się wystarczająco długo, albo nie mamy czystych intencji, albo mamy jakiś niewyznany grzech w życiu. Niektórzy uważają, iż modlitwa musi być zgodna z wolą Bożą, aby była wysłuchana, ale czy możemy wtedy mówić o modlitwie z wiarą? Skąd możemy mieć wiarę, skoro nigdy nie możemy być absolutnie pewni, jaka jest ta wola? Co na przykład z uzdrowieniem? Chociaż z większością chorób medycyna sobie jakoś poradziła, przy wielu z nich wciąż można tylko rozłożyć ręce i modlić się o szybki koniec… albo o cud. Właśnie, jak to jest z tymy cudami? Z jednej strony codziennie umiera mnóstwo ludzi, za których uzdrowienie się modliło mnóstwo ludzi; z drugiej – również codziennie spotyka się niewytłumaczone remisje chorób w fazach zupełnie beznadziejnych. Wspomnę tutaj o najlepiej ze znanych mi udowodnionych przypadków. Anita Moorjani została zdiagnzozowana w 2002 roku z chłoniakiem – złośliwym nowotworem układu limfatycznego. Anita próbowała zarówno standardowych jak i niekonwencjonalnych metod leczenia. Choroba się momentami zatrzymywała w rozwoju, lecz w 2006 roku uderzyła z całą mocą i wkrótce doszła do ostatniej, czwartej, fazy. W krótkim czasie nastąpiły przerzuty, niektóre z guzów miały rozmiar piłki tenisowej, i pewnego dnia Anita zaczęła umierać – po kolei wyłączały się kolejne organy w jej ciele, została podłączona do aparatury podtrzymującej życie, i rodzina została poinformowana że to ostatnie chwile Anity i że czas się z nią żegnać. W chwili, gdy to piszę, jest rok 2017, Anita jest zupełnie zdrowa, niedawno napisała drugą książkę (bardzo do obu zachęcam) i można z nią przeczytać i zobaczyć wiele wywiadów. Jest to przypadek bardzo nagłośniony i wyjątkowo dobrze odokumentowany, ale codziennie zdarzają się podobne historie… większość nie tak spektakularnych, z 4. fazy nowotworu, ale czy nieoczekiwane uzdrowienie nie jest zawsze cudem? Jednocześnie jednak codziennie mnóstwo umiera przedwcześnie na choroby. Czyżby Bóg był łaskawy tylko dla niektórych? Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie (Mt 18:19) Dwaj z was? Co za problem. Zachoruje komuś malutkie dziecko, poprosi o modlitwę swoją wspólnotę kościelną, będą modlić się nie dwaj, a setki, tysiące może. No i… dziecko umiera. Gdy Jezus chodził po ziemi, uzdrawiał wszystkich, którzy prosili… i jest to argumentem dla niektórych ruchów religijnych, którzy wierzą, że wolą Bożą jest też zdrowie dla każdego. Jak widać jednak, śmiertelnie chorzy ludzie na ogół umierają, czy się za nich ktoś modli, czy nie. Tak mnóstwo chrześcijan również wierzy. Jak jednak zatem wytłumaczyć wciąż zdarzające się uzdrowienia, z których wiele łamie mnóstwo zasad medycyny i innych gałęzi nauki? Jeśli się obiektywnie spróbujemy zastanowić, w co większość z nas wierzy, może wyłonić nam się tak obraz: Ludzie chorują i umierają, niektórzy zaś – dość rzadko – zdrowieją. Modlitwy zwiększają w jakimś stopniu prawdopodobieństwo wyzdrowienia, cieżko powiedzieć o ile procent, ale chyba niewiele… Dlaczego niewiele? Gdyby moje modlitwy choć miały 10% szanse powodzenia, udałbym się od razu do hospicjum dziecięcego. Jeśli na 100 umierających pacjentów mógłbym uzdrowić 10, byłby to ewenement, o którym głośno by było w mediach! Niestety. Chociaż za większość dzieci w hospicjach ktoś się modli, niemal 100% z nich wkrótce umiera. Na marginesie – mało kto wywołuje u mnie takie negatywne emocje jak „zawodowi uzdrawiacze” – naciągacze organizujący różnego rodzaju tłumne spotkania, religijne bądź nie, na których to stosując proste sztuczki psychologiczne manipulują tłumami, dając ludziom wrażenie uzdrowienia, a sobie – ogromnej gotówki. Dawanie ludziom fałszywej nadziei jest okrucieństwem przekraczającym moje rozumienie. A jeśli nadzieja, którą dają, nie jest fałszywa, dlaczego nikt nigdy z nich nie udał się właśnie do hospicjum dziecięcego? I tutaj pojawia się najtrudniejsze pytanie. Dlaczego do hospicjum tego nie uda się… sam Bóg? Przecież Jego skuteczność w uzdrawianiu wynosi 100%. Może, a jednak nie chce? Przecież jest dobry, no nie? Kilka lat temu mój znajomy, uważający się za ateistę, powiedział coś takiego: Jeżeli Bóg, mogąc uzdrowić chore dzieci, nie robi tego, to musi być niezłym s*********. Zatrzęsło mną wtedy, ale dzisiaj wiem, że kiedy tak mną trzęsię, to znaczy, że tak naprawdę czuję się niepewnie. Ja też tego nie rozumiałem – jak Bóg, będący samą miłością i dobrocią – może odmówić błagającej na kolanach, przerażonej rodzinie? Przy takich sytuacjach słyszymy najczęściej takie „wyjaśnienia”: „To dziecko było potrzebne Bogu w niebie.” Co za bzdura. Bóg mógł stworzyć kolejnego aniołka, jeśli potrzeba Mu było rąk do pracy. Poza tym zgodnie z definicją Boga, Bóg niczego nie potrzebuje. „Być może w przyszłości dziecko to zeszłoby na bardzo złą drogę.” Dlaczego zatem na raka w dzieciństwie nie zachorował Adolf Hitler lub ktoś z jemu podobnych? „Niezbadane są wyroki Boskie.” Najlepiej w ogóle odłóżmy książki, wyłączmy mózgi i wróćmy do epoki kamienia łupanego skoro niczego dowiedzieć się nie możemy! Ja nie pytam o sens istnienia miliardów gwiazd! Bez odpowiedzi na tę kwestię możemy żyć długo i szczęśliwie! Pytam o coś bardzo konkretnego i jest to zarówno temat pojawiający się często w Biblii jak i dotykający każdego z nas wielokrotnie w ciągu naszego życia. Biblia mówi sporo o uzdrowieniu. Podaje mnóstwo przykładów uzdrowienia. Większosć chrześcijan również uważa, że zachęca do modlitw o nie. Dlaczego zatem skuteczność tych modlitw jest… tak niewielka? Religia podaje mnóstwo ludzkich przywar, które powodują, iż Bóg ich modlitw może nie wysłuchać, ale przecież w kościołach często za konkretną osobę modlą się tłumy… czy wszyscy są niegodni, nieczyści? Czy może Bóg stosuje metodę odpowiedzialności zbiorowej? Wśród modlących się jest jeden zły, więc osoba będąca obiektem modlitwy nie zostanie uzdrowiona? Co za bzdura. Bardzo chciałbym móc teraz napisać konkretne i logiczne odpowiedzi, ale nie uczynię tego. Myślę, że – przynajmniej w jakimś stopniu – poznanie tych zagadnień jest częścią misji, którą każdy musi przejść samodzielnie, i niezależnie od tego, czy to, co wiem, jest prawdą czy nie, i tak nikogo nie byłbym w stanie nikogo przekonać. Nakreślę tylko kilka zagadnień i kilka pytań które mnie osobiście pomogły. Od razu nadmienię – owszem, kiedy widzimy kogoś chorego, nie wierzę, by modlitwa „Panie, daj mu zdrowie” została przez Boga odpowiedziana. Jeżeli ktoś twierdzi, że jestem w błędzie, proponuję przejść się jednak do hospicjum, lub chociaż do szpitala i spróbować samemu. Dlaczego jednak cuda się zdarzają i ludzie są uzdrawiani? Albo zadajmy to pytanie w bardziej naukowy sposób: dlaczego zdarzają się sytuacje, gdy następuje remisja choroby w przypadku, gdy medycyna stwierdziła, że choroba jest nieuleczalna? A może… chcesz doświadczyć samodzielnie cudu uzdrawiania? Weź sterylną igłę i ukłuj się, niezbyt głęboko, w palec. Zabolało. Pojawiła się kropla krwi, może więcej niż jedna. Następnego dnia powinien tam się znaleźć mikroskopijny strup. Później on odpadnie, później będzie tam zapewne tylko czerwona kropka, a wkrótce… możesz mieć problemy ze znalezieniem ukłutego miejsca. Uzdrowienie? Jedno pytanie – czy po ukłuciu pomodliłeś/pomodliłaś się o uzdrowienie? Zapewne nie. Odpowiedz – dlaczego? Czy ukłucie po igle wydaje się mniej skomplikowane dla naszego organizmu niż przykładowo infekcja wirusem Ebola? Ciekawe, gdyż z fizjologicznego punktu widzenia wyleczenie infekcji powinno być dla naszego organizmu… prostsze. Na jakiej podstawie kwalifikujemy, które problemy zdrowotne rozwiążemy sami a do których potrzeba cudu? Co w ogóle oznacza „sami”? Czy tak naprawdę mieliśmy jakikolwiek świadomy wkład w leczenie zranienia igłą? Nie bagatelizuj tych pytań! Zastanów się dobrze! W taki sam sposób jak zagoiła się twoja rana, zagoić się może ofiara wypadku samochodowego z wielokrotnymi złamaniami i innymi obrażeniami wewnętrznymi. Tak samo organizm leczy się z infekcji wirusowych i bakteryjnych. Również z nowotworów! Podziały naszych komórek co jakiś czas odbywają się z błędami, wiele z tych błędów powoduje powstanie komórek nowotworowych, jednak komórki takie albo samoczynnie obumierają, albo unieszkodliwia je system odpornościowy. Nasz organizm ma wbudowany mechanizm uzdrawiania. Korzystamy z niego non stop i nigdy nie modlimy się, aby zadziałał – kiedy się zatniemy, wiemy, że rana się zagoi. Wiemy, a może… wierzymy? Kiedy jednak słyszymy od lekarza, że jesteśmy w 4. fazie choroby nowotworowej, jesteśmy przekonani, że sami się nie wyleczymy, że potrzebujemy opieki medycznej, a i tak szansa na uleczenie jest marna i zapewne czeka nas szybka śmierć. Nasze przekonania w kwestii, co jest uleczalne a co nie, nie są na ogół oparte na żaden wiedzy medycznej, a bardziej na… statystkach. Wiemy, że blisko 100% drobnych skaleczeń się leczy bez komplikacji, podczas gdy blisko 100% ludzi zdiagnozowanych z 4. fazą raka nie przeżywa następnych kilku lat. Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się w morze!, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stani (Mk 11:23) Zdarzają się jednak przykadki, gdy przez niewielkie zadraśnięcie wkrada się jakiś mikroorganizm który prowadzi do śmierci… i, co ciekawsze, zdarzają się również całkowite remisje końcowych faz raka. Nie modlimy się o małe ranki, tak samo jak nie modlimy się, aby odkręcony kran wypuścił strumień wody a przekręcony w stacyjce kluczyk spowodował uruchomienie silnika samochodu (może w Polsce ten ostatni przykład nie jest najlepszym, wybaczcie). Nie modlimy się, gdyż wiemy, albo wierzymy, że znamy zasady rządzące tym światem na tyle, by wiedzieć, co się stanie. O ile jednak o wiele łatwiej zrozumieć, dlaczego możemy od samochodu oczekiwać jazdy niż lotu, zrozumienie, dlaczego organizm leczy jedne problemy a nie inne, a konkretniej – leczy te same problemy u jednych ludzi a nie u innych, wciąż wykracza poza nasze możliwości i nikt nie gwarantuje, że to kiedykolwiek się zmieni. Wszyscy niemal chrześcijanie często cytują fragmenty takie jak ten: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7:7) A co z tym? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. (J 14:12) Albo z tym? Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. (Mk 16: 17-18) Chrześcijanie podzieleni są bardzo w opiniach na temat rozumienia tych fragmentów, zwłaszcza tego ostatniego. Wielu uważa, że odnoszą się one tylko do wybranej grupy ludzi bądź też że są źle przetłumaczone lub nawet w ogóle nie powinny się w Biblii znajdować. Zauważmy jednak, że na ogół te cytaty są podawane z zupełnym pominięciem kontekstu. W Łk 22:36b Jezus mówi „Kto nie ma miecza, niech sprzeda płaszcz, a go kupi.„. Czy to się odnosi do nas? Czy Mt 7:7 odnosi się nie do nas? Nie mówię czy tak, czy nie, tylko zwracam uwagę, że religia nam niemal nigdy nie przytacza kontekstu. Każe nam wierzyć, iż podana nam interpretacja jest poprawna. (na zielono – wywody na temat zdrowia i uzdrawiania, pomiń ten fragment spokojnie gdyż nie należy do meritum artykułu) Ciekawe są słowa „Jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić” – ilu wierzących w Chrystusa z wiarą wychyli szklankę z roztworem cyjanku potasu? Niewielu. A co z kieliszkiem wódki? To również trucizna, i zabija codziennie tysiące ludzi na całym świecie. A co z wysoko przetworzoną żywnością, co z piciem wody z kranu lub oddychaniem w centrach miast? Nieustannie dostarczamy naszemu organizmowi mnóstwa trucizn, jednak w większości przypadków nasz organizm sobie z nimi radzi bez problemu. Jedni palą papierosy przez 50 lat i umierają ze zdrowymi płucami, inni dostają raka płuc choć nigdy nie wypalili ani jednego papierosa. Nasza wiedza oparta jest na statystykach, ale statystyki dotyczą większości, pojedyncze przypadki wymykają się wszelkiej wiedzy i organizm nieustannie dokonuje uzdrawiania na wielu poziomach! Pytanie – dlaczego czasami się poddaje? Zachęcam raz jeszcze do przeczytania książek Anity Moorjani. Spłycę teraz jej przesłanie, być może nawet wypaczę, ale to tylko moja interpretacja – Anita wierzy, że choroba, którą dostała, była wynikiem życia wbrew sobie, życia w stresie i udawaniu kimś, kim nie była, i kiedy to zrozumiała, pozbyła się stresu, i organizm się błyskawicznie uleczył. Czy może każda choroba jest taką informacją, którą wysyła nam organizm? Czy może każda choroba, której przesłanie zrozumiemy, może być przez nasz własny organizm uleczona? Czy może… Bóg dał nam moc samouzdrawiania i my mamy ją odkryć, i dlatego proszenie Go o to nie ma sensu? To tylko propozycja. Czy prawdziwa? Jeżeli nawet, to zapewne nie zawsze. Chorują i malutkie nieświadome dzieci. Nie są znane mi też przypadki uleczenia chorób genetycznych typu zespół Downa. Nie słyszałem o odrośnięciu amputowanej kończyny. Czy nasza moc jest ograniczona? Nie wiem. Wielkie cuda dzieją się bardzo często – jeśli nie najczęściej – a może i wyłącznie – z dala od kamer i wszelkiego rozgłosu. Anita Moorjani została popularna lata po wydarzeniu, niemal przypadkiem, ile podobnych wypadków pozostaje w ukryciu? Być może i uzdrawiane są choroby genetyczne? Siła naszego organizmu i wiary jest wyjątkowo skutecznie widoczna przy badaniach nad placebo. Bardzo często pacjenci leczeni „niczym” osiągają lepsze wyniki niż leczeni rzeczywistymi lekami! Można powiedzieć, że Bóg już odpowiedział na modlitwy o uzdrowienie, bo dał nam mechanizmy naprawcze organizmu, tylko my nie wiemy jak je uruchomić albo tak katujemy swoje ciała niezdrowym style życia, że ono nie ma już sił na samonaprawę. Tezą tego artykułu, wbrew tytułowi, odpowiedzenie na temat „dlaczego Bóg nie odpowiada na wszystkie modlitwy”. Jest nim proste przedstawienie dwóch faktów: Bóg nie odpowiada na wszystkie modlitwy Odpowiedzi, jakie daje nam religia na to pytanie, są zawsze nielogiczne, manipulacyjne i w ogóle… pozbawione sensu. Jeżeli istnieje jakaś konkretna, prawdziwa odpowiedź na to pytanie to… musi być to twoja, indywidualna odpowiedź i musisz znaleźć ją samodzielnie. Z innej beczki: zawsze zastanawiał mnie ten werset: Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą. (Łk 11:13) Jezus opowiada tutaj historię człowieka, który nachodzi znajomego w nocy i prosi o pożyczenie chleba. Dowodzi, że skoro ludzie odpowiadają na prośby, czy to z dobroci czy „na odczepnego”, Bóg tym bardziej odpowie tym, którzy Go proszą. To z tego fragmentu pochodzi jeden z najczęściej cytowanych na świecie fragmentów Biblii „szukajcie a znajdziecie” (w. 9). Cytowany jednak Łk 11:13 ma jednak coś zastanawiającego. Fragment mówi przecież o rzeczach materialnych… czyli jednych z najczęstszych i najbardziej oczywistych intencji… a co daje Ojciec z nieba? Ducha Świętego. Ja proszę o milion w środę, milion w sobotę, a dostaję Ducha Świętego? Moim zdaniem ten fragment świetnie uzupełniany jest przez Jakuba: Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. (Jk 1:5) Czy wiesz, co to jest pokutowanie? Powszechnie uważa się, że to coś w rodzaju umartwienia za popełnione grzechy. Pokuta jest jednak rzadziej używanym synonimem nawrócenia się i pochodzi z Biblii. Dzisiejsze tłumaczenia na ogół używają tłumaczenia „nawracać się„, jednak przykładowo Biblia Gdańska preferuje „pokutować„: A mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się królestwo Boże: Pokutujcie, a wierzcie Ewangielii. (Mk 1:15, BG) W oryginale użyte jest słowo „metanoiete„, które jest zlepieniem „meta” – „poza”, „na” (jak w zdaniu „wymienić coś na nowe”) oraz „nous” oznaczającego umysł. Metanoja oznacza zatem zmianę umysłu, a prościej – zmianę myślenia, zmianę zdania. Nie ma to nic wspólnego ze smutkiem i biczowaniem się. Wiele lat byłem przekonany, że Biblia przede wszystkim zajmuje się tym wszystkim, co robimy; przełomem w moim życiu było uświadomienie sobie, że Biblia przede wszystkim skupia się na tym, jak myślimy. To człowiek wierzący otrzymuje to co chce, nie człowiek zachowujący się poprawnie! Nie to, co wchodzi do człowieka, czyni go nieczystym, ale to co, wychodzi – złe myśli! (Mk 7:15-21) Nasze główne zadanie do przemienianie umysłu! (Rz 12:22) Z doświadczenia swojego i znanych mi ludzi wyłania się coś takiego: Bóg w pierwszym rzędzie odpowiada na modlitwy o zmianę myślenia. Jakub w wyżej cytowanym fragmencie używa słów nie pozostawiających wątpliwości: proszący o mądrość NA PEWNO ją otrzyma! Czy Bóg może w ogóle nie odpowiada na nasze prośby materialne, gdyż dał nam wystarczająco zasobów, abyśmy sami potrafili je spełnić? Wielu tak uważa. Ten akapit oburzy niejednego – ale pamiętaj – ja tylko gdybam, tylko stawiam pytania – być może Bóg nie uzdrawia dzieci w hospicjum, bo stwarzając nas dał nam wystarczające zasoby do medycznego leczenia innych, albo do bycia uzdrowionym i uzdrawiania innych, tylko w nie nie wierzymy albo nie chce nam się zadać trudu by je odkrywać i pielęgnować? Niezależnie jak odpowiesz na te pytania, musisz przyznać, iż większość ludzi nie korzysta z tego, co ma, nawet w połowie tak dobrze, jak mogliby. Mam na myśli głównie… nasze mózgi. Większość ludzi jest w stanie nauczyć się niemal czegokolwiek aby móc zmienić pracę na lepszą lub otworzyć własną firmę, jednak mało kto to robi – większość narzeka, źe jest źle. Prostszy przykład – większosć narzekających na nadmierną wagę odwraca właściwe proporcje jedzenia i aktywności fizycznej, jednak wciąż obwinia swój organizm, nie siebie. Faktem jest, dzisiejszy świat raczej nie zachęca nas do kreatywnego myślenia. Szkoła w której nikogo nie ineresują nasze zainteresowania i najlepiej oceniani są ci, co bezmyślnie wszystko wykują. Praca, w której najczęściej obowiązuje zasada „chcesz pracować w spokoju, nie wyprzedzaj szefa w rozwoju”. Państwu, nie oszukujmy się, najbardziej zależy na ludziach nie kwestionujących niczego, regularnie pracujących i płacących podatki. A religia na ogół wszelkie przejawy myślenia traktuje mniej lub bardziej otwarcie wręcz jako zbrodnię. DOSTANIESZ! Olśnienie – Duch Święty – mądrość – zmiana myślenia – nawrócenie – jeżeli o to będziesz prosić Boga, bez żadnych dodatkowych warunków to dostaniesz. Nie musisz coś robić lub czegoś nie robić, chodzić do określonego kościoła ani wpłacać na biednych w Afryce. Proś, jeśli chcesz. Ale czy na pewno chcesz tego? Czasem zmiana myślenia pociągnie za sobą ogromne zmiany w życiu, czasem tylko zmianę miejsca pracy, czasem aż kraju zamieszkania… czasem zmianę przyjaciół, czasem aż rodziny. „Większość tych ludzi nie jest gotowa do odłączenia. A wielu z nich jest tak bezwładnych, tak beznadziejnie zależnych od systemu, że będą walczyć w jego obronie.„. Ten cytat pochodzi z Matrixa, ale ma też świetne zastosowanie przy procesie odłączania się od religii. Nie chcę tego tekstu podsumować stwierdzeniem, iż Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy, bo nie jest to prawdą. Wierzę natomiast że prawdą jest stwierdzenie, iż niedorzecznością jest proszenie Go o coś, co dał nam już w momencie narodzin! (ostatnia edycja – 7 października 2021)

Napisz modlitwę w podziękowaniu Bogu za wakacje Zobacz odpowiedzi Reklama Reklama wwlz wwlz Panie Boże, dziękuję ci za szczęśliwie spędzone wakacje, za nowych

które z wymienionych spraw są dla ciebie napisz modlitwę, w której powiesz o nich Bogu Proszę o odpowiedż Najważniejszymi sprawami dla mnie jest zdrowie i dzięki zdrowiu się wtedy osiągać różne sukcesy w nauce, czy w pracy zdrowiu człowiek poznaje różnych ludzi, tym samym uczy się poznawać świat i rodzina kształtuje w nas postawy społeczne i nasi rodzice, dziadkowie budują w nas sfery co dobre,co to więź ludzi , z którymi można porozmawiać na trudne tematy czy też o porażkach rodzinie można znaleźć sens życia. nnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

Boże w trójcy Jedyny, Ty znasz mnie i przenikasz. Dziękuje Ci za tak cudowny dar, jakim jest życie. Życie, które jest cudem, życie które nie każdy potrafi docen…
Napisz krótką historyke po angielsku wykorzystaj słowa: juggle,unique,zest, because, hint, join, tingle,visionary, yank, zany. Nie musi to być dzielo sztuki po prostu historyjka! Answer Napisz modlitwę, w której podzięujesz Bogu za otaczający cię świat. Daję naj!!!!! Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. Gdy po raz pierwszy spotkałem się z terminem lectio divina, wyobraziłem sobie starych mnichów, którzy siedzą w głuchych celach, w ciszy przewracają pergaminowe strony średniowiecznych manuskryptów, a czytane przez nich słowa oświetlają wpadające przez witrażowe okna promienie słoneczne. Chociaż wizja ta miała w sobie pociągający romantyzm, wydawała się bardzo odległa od mojego doświadczenia. W jezuickim nowicjacie jednak mój pierwszy kierownik duchowy wprowadził mnie w tę dawną praktykę w przystępny sposób. Choć lectio divina praktykują wciąż głównie mnisi i mniszki klauzurowe, ćwiczenie to jest dostępne nawet dla osób najbardziej zabieganych i niezwiązanych z życiem monastycznym. Istotą lectio divina jest spotkanie z Bogiem przez lekturę Pisma Świętego. Najłatwiejszej metody lectio divina, jaką znam, nauczył mnie mój profesor Nowego Testamentu, Daniel J. Harrington SJ. Zaproponował on podzielenie tej praktyki na cztery etapy. Zanim zaczniesz, musisz oczywiście wybrać fragment Pisma Świętego, który będzie podstawą twojej modlitwy. Teraz wykorzystajmy scenę z Ewangelii św. Łukasza, w której Jezus przemawia w synagodze w Nazarecie (Łk 4,16-30). Na początku publicznej działalności Jezus przychodzi do swojego rodzinnego miasta i wchodzi do synagogi, aby głosić Słowo. Rozwija zwój Tory i zaczyna czytać fragment Księgi Izajasza: "Duch Pański spoczywa na Mnie" - mówi. "(...) posłał Mnie, abym (...) więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie". Następnie stwierdza odważnie wobec całego zgromadzenia: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli". Tłum chwali Jezusa, zaskoczony tym, że ten młody człowiek z ich miejscowości jest tak uczony. Ale kiedy Jezus zaczyna krytykować obecnych za ich brak wiary i mówi: "Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie", tłum unosi się gniewem i występuje przeciwko Niemu: "Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry", skąd zamierzali strącić Go w dół. Jezus jednak, niewzruszony, "przeszedłszy pośród nich, oddalił się". Jak w każdej modlitwie, najpierw poproś Boga pomoc. Rozważmy ten fragment, posługując się lectio divina. CZYTANIE, co mówi tekst Najpierw przeczytaj wybrany fragment. Co się w nim dzieje? W większości historii ze Starego Nowego Testamentu jest to jasne. Kiedy jednak masz co do tego wątpliwości, możesz zajrzeć do przypisów umieszczonych zwykle na dole strony. Komentarze biblijne, które zawierają dłuższe wyjaśnienia nieznanych słów, zwyczajów i tradycji, również pomogą ci zrozumieć kontekstu danego czytania. Zapoznaj się z nimi, zanim zaczniesz się modlić. Na przykład w komentarzu biblijnym Harper-Collinsa tak tłumaczy się to, co Jezus robi tego dnia w synagodze: "[Jezus] żyje i działa zgodnie z własną tradycją. Regularnie uczęszcza do synagogi i uczestniczy w nabożeństwach tak, jak mogli to czynić wszyscy mężczyźni: czytając Pismo i komentując je. Postępuje zgodnie z utartym zwyczajem: czyta na stojąco, komentuje na siedząco". Wiedza o tym, że Jezus postąpił zgodnie z utartym zwyczajem, może ci pomóc podczas modlitwy. Odczytując słowa Pisma, Jezus ujawnia swoją tożsamość i misję przed przyjaciółmi i sąsiadami. Mieszkańcy Nazaretu, małego miasteczka, z pewnością byli zaszokowani, gdy usłyszeli, jak jeden spośród nich mówi: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli". Innymi słowy: "Ja jestem spełnieniem Pisma". Początkowo tłum przyjmuje mowę Jezusa z aprobatą, potem jednak zwraca się przeciwko Niemu. Nic dziwnego, że fragment ten jest czasem nazywany Odrzuceniem w Nazarecie. MEDYTACJA, co Bóg mówi mi przez ten tekst Zapytaj, czy jest coś, co Bóg chciałby ci przekazać przez ten fragment. W tym miejscu może dojść do głosu twoja wyobraźnia, pozwalając ci głębiej wniknąć w rozważany tekst. Czasami wybrany fragment może się łączyć z jakimś wydarzeniem w twoim życiu. Czy zdarza się, że czujesz się wezwany do dawania świadectwa, nawet narażając się na odrzucenie?W tej ewangelicznej scenie Jezus chciał głosić swoje przesłanie, choć pewnie podejrzewał, że zostanie ono odebrane jako kontrowersyjne. Czy jest w twoim życiu coś, co wymaga zajęcia równie odważnego stanowiska? Odniesienia do twojego życia są szczególnie istotne w tym właśnie punkcie. Powiedzmy, że gdy modlisz się tą sceną, przypomina ci się nieprzyjemna sytuacja z pracy. Pewna osoba w twoim biurze jest stale szykanowana. Od dawna czujesz, że powinieneś stanąć w jej obronie, ale obawiasz się, że mogłoby to zaszkodzić twojej własnej karierze. Dlaczego to ta sprawa przyszła ci do głowy akurat podczas tej modlitwy? Jak mawiał David, mój kierownik duchowy: "Bądź uważny". Być może fakt, że rozważanie tekstu o kontrowersyjnej wypowiedzi Jezusa przywodzi ci na myśl nękaną osobę z pracy, nie jest przypadkowy. Oto konkretny przykład. Kilka lat temu przyjechałem na swoje coroczne rekolekcje, mając mętlik w głowie. Od kilku tygodni rozmyślałem o kontrowersyjnym problemie w Kościele. Chciałem zająć w tej sprawie stanowisko, ale obawiałem się reakcji, jaką mogłyby wywołać moje słowa. W czasie rekolekcji mój kierownik duchowy polecił mi rozważenie właśnie tej sceny. Modląc się nad tym fragmentem, zauważyłem, że Jezus był w stanie mówić prawdę. Poczułem gorące pragnienie, by być jak Jezus, by mówić prawdę. Zapisałem potem w moim duchowym dzienniku: "Zgromadzeni ludzie mieli różne odczucia i różnie reagowali na słowa Jezusa. Niektórzy byli zszokowani, inni cieszyli się, a jeszcze inni się bali. Ale On i tak zrobił swoje!". Przesłaniem tekstu była pewność siebie i wolność Jezusa. Oddźwięk, jaki wywołała we mnie ta scena, wskazywał na to, że Bóg udzielił mi w jakiejś mierze tej samej pewności siebie i wolności. MODLITWA, co chcę powiedzieć Bogu na temat tego tekstu Teraz przychodzi czas na twoją rozmowę z Bogiem, na twoje słowa skierowane do Niego. Jak odbierasz ten tekst? Jakie budzi on w tobie uczucia? Jakie pytania rodzą się w twoim umyśle? Po medytacji nad tym konkretnym fragmentem jesteś być może pełen obaw. Wystąpienie w obronie kolegi w pracy albo domaganie się respektowania własnych praw może okazać się niebezpieczne. Możesz się martwić, nie bez podstaw, że zostaniesz odrzucony, podobnie jak to miało miejsce w wypadku Jezusa w Jego rodzinnym mieście. Z drugiej strony możesz czuć się ośmielony Jego pewnością, a zarazem zaakceptować fakt, że nawet prorocy bali się konsekwencji mówienia rzeczy niewygodnych. Niemniej wszyscy prorocy, podobnie jak Jezus, działali pomimo swego strachu, ufając Bogu. Być może czujesz mieszaninę strachu oraz pewności siebie. Masz teraz czas na to, by powiedzieć Bogu szczerze o swoich uczuciach. Podczas mojej modlitwy bałem się mówić otwarcie. Bycie głosem proroczym brzmi romantycznie, dopóki nie zostaniesz męczennikiem. Co się stanie, jeśli powiem to, co mam zamiar powiedzieć? Czy ludzie mnie odrzucą? Im dłużej modliłem się w tej sprawie, tym usilniej wracałem do jednego i tego samego pytania: W jaki sposób Jezus był w stanie wygłaszać takie odważne stwierdzenia, skoro wiedział, że najprawdopodobniej ludzie go odtrącą? Stopniowo docierało do mnie, że nie tylko wszyscy w synagodze znali Jezusa, ale i On prawdopodobnie znał ich wszystkich. Zapewne mógł przewidzieć, jak zareagują, tak samo jak ty możesz przewidzieć, jaka będzie reakcja twoich znajomych, gdy powiesz coś niepopularnego lub prowokującego. Zatem Jezus najpewniej spodziewał się odtrącenia z ich strony. To, że miał odwagę mówić, zawdzięczał swojej wolności, temu, że nie był skrępowany zabieganiem o akceptację ani lękiem przed odrzuceniem. Zachował w doskonałym stopniu cechę, którą św. Ignacy nazywa obojętnością. DZIAŁANIE, co zmienię w swoim życiu pod wpływem tego tekstu Ostatnim etapem lectio divina jest działanie. Modlitwa powinna prowadzić nas do działania, nawet jeśli mielibyśmy jedynie stawać się bardziej miłosierni, bardziej współczujący czy wierni. Odnosi się to do każdego rodzaju modlitwy, ponieważ wejście w relację z Bogiem zmienia nas, wzmacnia naszą miłość i porusza nas do działania. Znasz już perykopę o Jezusie w synagodze, padło pytanie, co Bóg ci przez nią mówi, i pojawiła się twoja odpowiedź Bogu. Nadszedł czas działania. Być może postanowisz z większą odwagą występować w obronie nękanej osoby w pracy. Albo wybaczyć komuś, kto cię skrzywdził. Być może czujesz, że potrzebujesz dłużej modlić się o rozeznanie tego, co robić. Niech twoja modlitwa zawsze prowadzi cię do działania. Mnie samemu powab Jezusowej wolności dodał odwagi do wypowiedzenia się w kontrowersyjnej sprawie. Nie było to łatwe i wzbudziło gniew kilku osób, ale czułem, że idę za przykładem Jezusa. To przekonanie pomogło mi w trudnych chwilach i dało mi pewność siebie. Ostatecznie nie było się czego bać: nikt nie zrzucił mnie ze zbocza góry - ani dosłownie, ani w przenośni. Oto cztery kroki lectio divina: czytanie, medytacja, modlitwa, działanie. Nieco innym sposobem praktykowania lectio divina jest zatrzymanie się na jednym słowie lub frazie oraz, jak mówi św. Ignacy, "smakowanie" tekstu. U wielu osób, którym nie odpowiada posługiwanie się wyobraźnią w modlitwie, ta metoda sprawdza się bardzo dobrze. Polega ona na medytacyjnym czytaniu fragmentu Pisma Świętego i zatrzymywaniu się na każdym słowie lub wyrażeniu, które wydaje się znaczące. W Ćwiczeniach duchowych św. Ignacy mówi, że modlący się powinien zatrzymać się nad danym słowem lub wyrażeniem "tak długo, jak długo będzie znajdywać [różne] znaczenia, porównania, smak i pociechę w rozważaniach odnoszących się do tego słowa". Ten styl modlitwy sprawdza się zwłaszcza w wypadku psalmów. Sięgnijmy do Psalmu 23, który rozpoczyna się frazą: "Pan jest moim pasterzem". Jeden z jego wersetów brzmi: "Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach". Być może pociąga cię taka perspektywa odpoczynku. Jeśli jesteś osobą zabieganą albo zestresowaną możesz po prostu spocząć w Bogu. Być może Bóg w tej modlitwie chce po prostu wlać w twoje serce trochę pokoju. A może czytając o "zielonych pastwiskach", odczuwasz niespodziewany smutek? Być może nie dostrzegasz w swoim życiu zbyt wielu zielonych pastwisk. Podziel się z Bogiem swoim smutkiem; poczuj nową bliskość Boga, który pragnie pocieszyć cię w smutku. Możesz także czuć radość. Może to być czas na wyrażenie Bogu wdzięczności za twoje "zielone pastwiska". Być może Bóg prosi cię, abyś uważniej przyjrzał się tym "zielonym pastwiskom", których nie dostrzegasz. Wszystkie te treści mogą wyniknąć z prostej frazy. Ignacy podkreśla, że lectio divina wymaga odprężenia. Nie należy się spieszyć ani spodziewać wielkich "rezultatów". Modlitwa nie jest "produkowaniem". Daj sobie czas. Jak Ignacy pisze w Ćwiczeniach, musimy zwolnić: "Jeśli ten, co kontempluje (...), znajdzie w jednym słowie albo w dwóch słowach tak dobrą i obfitą treść do rozmyślania, smak w niej i pociechę, niech się nie stara iść dalej, choćby i cała godzina zeszła mu na tym, co znalazł". Zwróć także uwagę na wyrażenia, które cię odpychają. Przypuśćmy, że czytasz o "ciemnej dolinie" i czujesz lęk. Może masz ochotę prześlizgnąć się szybko ponad tymi słowami. Albo czujesz wręcz fizyczną niewygodę. Może pojawić się pokusa, żeby iść dalej, ale być może Bóg chce spotkać się z tobą właśnie w tym miejscu, w którym pojawia się jakiś opór. Bądź uważny. Opór jest jednym z owoców modlitwy, obok emocji, intuicji i wspomnień. Opór jest często zaproszeniem do tego, żeby związane z nim odczucia głębiej przemodlić lub przemyśleć. Dlaczego czujesz opór? Czy potrzebujesz uwolnić się od czegoś, co nie pozwala ci głębiej kochać Boga? Dlaczego boisz się ciemnych dolin? Być może brak ci zaufania w to, że Bóg się o ciebie troszczy? Mogą powrócić do ciebie wspomnienia trudnych okresów z przeszłości, kiedy doświadczyłeś troski ze strony przyjaciół, rodziny, współpracowników, i dostrzeżesz w tym rękę Boga. Przyjrzyj się swojemu oporowi; może cię to wprowadzić na nowy poziom zaufania lub poznania siebie. Ta prawidłowość kojarzy mi się z terapią manualną. Co kilka tygodni chodzę na masaż z racji chronicznego bólu. Masażystka często skupia się na tym samym wrażliwym miejscu na moich plecach. Wymaga ono uwagi, ponieważ, jak twierdzi, mieści się w nim większość "energii". Zawsze się na nim koncentruje. Podobnie dzieje się w modlitwie - zarówno w czasie rekolekcji, jak i poza nimi. Gdy czujesz niechęć przed podjęciem w modlitwie jakiejś konkretnej sprawy, znaczy to, że prawdopodobnie wzbraniasz się przed przyjrzeniem się jakiemuś pilnemu problemowi, albo że jest to kwestia, która wymaga uwagi. Być może Bóg chce cię właśnie pocieszyć albo wyzwolić ze stanu, który jeden z moich kierowników duchowych określił jako brak wolności, a Ignacy - jako "nieuporządkowane przywiązanie". Dlatego wokół tego konkretnego tematu gromadzi się tak wiele "energii". W takich chwilach Bóg daje nam szansę, abyśmy przestali się opierać i pozwolili uzdrowić. A także wyzwolić. Tekst pochodzi z książki Jamesa Martina SJ "Jezus i ty. Modlitwa w życiu codziennym". James Martin SJ - obok papieża Franciszka najbardziej znany współczesny jezuita. Doświadczony rekolekcjonista, ceniony komentator życia publicznego. Jego książki zostały przełożone na kilkanaście języków
Napisz modlitwę dziękczynną za dar Jana Pawła II - modlitwa, w której podziękujemy Panu Bogu za naszego święte… Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie.
Modliłeś się kiedyś o to, żeby Najwyższy okazał ci swoją matczyną miłość? Zaryzykuj, spróbuj! Być może nic już nie będzie tak jak dawniej i wszystko w tobie się zmieni po tym doświadczeniu, ale naprawdę warto. Co pewien czas docierają do mnie z różnych źródeł głosy, że Biblia, nazywając Boga ojcem, podporządkowała się patriarchalnej kulturze i tak naprawdę narzuciła Bogu maskę, której On nie chciał nosić. Nie chciał być Ojcem, ale ci, któ­rzy o Nim, pisali, kazali Mu nim być, ponieważ byli dziećmi swojej epoki. Niektórzy w swoich rozważaniach idą jeszcze o krok dalej i uważają, że gdyby spisujący Pismo Święte nie ograniczyli Boga, ten z pewnością przedstawiłby się jako mat­ka. Poglądy takie są charakterystyczne dla pewnych prądów feministycznych, ale od razu trzeba powiedzieć, że nie dla wszystkich. Są też takie, które nie są aż tak radykalne, ale mogą wzbogacić rozumienie Biblii, dotychczas rzeczywiście widzianą głównie "męskim okiem". Skupiając się na Bogu jako Ojcu, musimy pamiętać, że to tylko część Jego tożsamości i tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zgłębić Bożej istoty do końca. Zawsze będzie coś, co nas zaskoczy, co będzie otwierało na więcej i głębiej. To, że poznasz Boga jako Ojca, nie sprawi, że do końca Go poznasz. Będzie coś jeszcze, co zechce ci objawić: o swoim ojcostwie i o swojej inności. Dziecko potrzebuje obojga rodziców, w rze­czywistości jednak często bywa tak, że brakuje przynajmniej jednego z nich. Jest to brak fizyczny albo emocjonalny. Oba straszne i powodujące pustkę w sercu dziecka. Bóg nie chce mieć półsierot, to nie jest tak, że zadbał tylko o część potrzeb swoich dzieci, dając im to, co może dać ojciec. On chce być też matką! Ma w sobie pełnię rodzicielstwa i wszystko, czego potrzebujesz, by być otoczonym miłością. Może gdzieś wewnętrznie się skrzywisz i powiesz: "To nie jest mi potrzebne, moją matką jest Matka Jezusa i to ona daje mi matczyną miłość". Być może potrzebujesz także i tej miło­ści i być może Bóg okaże ci ją poprzez Miriam z Nazaretu, ale myślę, że podstawą jest przyjęcie matczynej miłości Boga. Bez tego bardzo łatwo wykrzywić relację z Matką Jezusa. Wydaje się, że mamy w tym pewną wprawę. Wystarczy posłuchać niektórych pieśni, śpiewanych w naszych kościołach. "Kie­dy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze" albo "Serdeczna matko (...) niech Cię głos sierot do litości wzbudzi". No i mamy wykrzywiony obraz Maryi, która stoi w opozycji do Boga, broni dzieci przed groźnym Oj­cem i jest tą, która kocha naprawdę. Smutne. Przerzuciliśmy uczucia, które w pierwszej kolejności należą się Bogu, na Jego córkę, czyniąc przy tym z Ojca kogoś odległego i niemalże wrogiego. To Bóg w pierwszej kolejności jest matką, On rodzi człowieka, On otacza go czułością i miłością, On go pociesza jak matka. "Jak kogoś pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę. W Jerozolimie doznacie pociechy" (Iz 66, 13). To współ­czujące serce wyraża właśnie macierzyństwo Boga. On jest nie tylko tym, który mocnymi ojcowskimi ramionami otacza swoje dzieci, ale i tym, który pochyla się nad nimi ze współczuciem. Nie tylko wtedy, kiedy ktoś je skrzywdził, ale także wtedy, gdy one same sprowadziły na siebie nieszczęście. Właśnie o tym przypomina nam wspomniany fragment Izajasza. Izrael nie jest bez grzechu, nie jest bez winy, przecież jawnie odwrócił się od swojego Boga, podeptał Jego przykazania, poszedł za obcymi bogami... A jednak Bóg chce go pocieszać. Taka powinna być każda matka, która nie patrzy na to, co dziecko zrobiło, ale jak się czuje i jak bardzo samotne i zranione jest jego serce. Kiedyś miałam okazję słuchać niesamowitego świadectwa pewnej młodej dziewczyny pochodzącej ze Słowacji. Mówiła ona właśnie o matczynym sercu Boga. Przywołała historię, która miała miejsce w jej rodzinie. Jej brat wyjechał na stu­dia za granicę i pewnego dnia ich matka otrzymała telefon ze szpitala, w którym się znalazł, z informacją, że znaleziono go w parku pijanego, w bardzo złym stanie i teraz trwa walka o jego życie. Matce ani przez myśl nie przeszło oskarżanie syna, a jedynie bardzo przeżywała to, jak samotne i cierpiące musi być jej dziecko z dala od niej, w obcym kraju, w szpitalu. Takie jest właśnie serce Boga! Bóg jest taką właśnie matką! Bóg jest najprawdziwszą matką! Modliłeś się kiedyś o to, żeby Najwyższy okazał ci swoją matczyną miłość? Zaryzykuj, spróbuj! Być może nic już nie będzie tak jak dawniej i wszystko w tobie się zmieni po tym doświadczeniu, ale naprawdę warto. Może były w twoim życiu sytuacje, w których nie doświadczyłeś współczucia i pocie­szenia matki ani silnych ramion ojca. To miejsce jest w tobie pustką, którą możesz zapełnić albo goryczą, albo doświadcze­niem Boga. Nie wyobrażaj sobie, jak On powinien cię przeko­nać o swoich rodzicielskich uczuciach. Twoje nastawienie może być skrzywione ziemskimi doświadczeniami. On przychodzi inaczej! On przychodzi zawsze w najwłaściwszy sposób. 5. Ułóż modlitwę, w której Bogu podziękujesz za dar życia i wiary. Wskrzeszając Łazarza, Chrystus objawił swoją Boską moc oraz zapowiedział zmartwychwstanie swoje i nasze. Pliss potrzebuję na teraz!!!
Modlitwa i wspólnota - droga ku Bogu, Dariusz Michalski SJ W naszym rozgadanym świecie zazwyczaj spędzamy razem czas, rozmawiając. Czujemy się lepiej, dzieląc się doświadczeniami, omawiając interesujące problemy czy spierając się na temat aktualnych spraw. Dzięki bardzo aktywnej słownej wymianie poglądów próbujemy nawzajem się odkrywać. Często jednak przekonujemy się, że słowa działają bardziej jak mury niż jak bramy, są raczej sposobem zachowania dystansu niż zbliżenia się. Często — nawet wbrew naszym pragnieniom — stwierdzamy, że współzawodniczymy ze sobą. Staramy się udowodnić sobie nawzajem, że warto na nas zwrócić uwagę, że mamy do pokazania coś, co czyni z nas kogoś szczególnego. Praktyka wspólnoty pomaga nam razem milczeć. To wyćwiczone milczenie nie jest milczeniem żenującym, ale ciszą, kiedy wspólnie zwracamy uwagę na Pana, który nas razem wezwał. W ten sposób poznajemy siebie nawzajem nie jako ludzie, którzy przywierają kurczowo do zbudowanej przez siebie tożsamości, ale jako ci, którzy są kochani przez tego samego Boga w bardzo intymny i niepowtarzalny sposób. módl się i nie ustawaj (Łk 18, 1) Wprowadzenie Życie duchowe jest zaproszeniem skierowanym przez Boga do każdego z nas, aby swoje życie zarówno w wymiarze indywidualnym jak i wspólnotowym przeżywać w relacji do Boga. Nie jest możliwe nawiązywanie i podtrzymywanie tej relacji w ciągu dnia, w ciągu tygodnia czy całego roku jeśli nie znajdziemy na nią szczególnych chwil zażyłości i bliskości. To tak jak w małżeństwie: małżonkowie potrzebują intymnych chwil przebywania ze sobą, wzajemnej rozmowy, słuchania i mówienia, chwil tylko dla siebie. Jeśli we wzajemnym przebywaniu ze sobą małżonków cały czas towarzyszą im inne osoby jak dzieci, bliscy, przyjaciele i znajomi, a zabraknie chwil sam na sam to takie małżeństwo jest na najlepszej drodze do rozpadu. Niestety nasza relacja do Boga przypomina często takie właśnie nieudane małżeństwo: wokół nas cały czas są inni ludzie, sprawy do załatwienia. Może nawet rozmawiamy z Bogiem, ale nigdy sam na sam. Może się modlimy, ale wyłącznie we wspólnocie np. uczęszczamy na Eucharystię może nawet codziennie, ale boimy się medytacji czy innej formy przedłużonej osobistej modlitwy. Boimy się chwil sam na sam. Boimy się milczenia, większej zażyłości, bliskości i intymności z Bogiem. Z drugiej strony przeżywamy wewnętrzny konflikt, gdyż nasze wnętrze zostało tak stworzone, że nieustannie poszukuje i pragnie Boga. Na szczęście nie możemy zagłuszyć tej potrzeby w sobie. Nie umiemy jej z siebie wyrzucić raz na zawsze. Stąd nawrócenia niektórych osób po wielu, wielu latach, gdy ostatecznie przyznają rację swoim wewnętrznym pragnieniom i tęsknotom. Dyscyplina modlitwy Tomasz Merton powiedział kiedyś, że prawdziwa zmiana życia dokonuje się wtedy, gdy przyznajemy pierwsze miejsce modlitwie, samotności i milczeniu. Życie modlitwy jest konieczne by móc iść za Bogiem, a nie za sobą lub za złym duchem. Życie modlitwy wymaga pewnych zasad, tak jak wszystko do czego chcemy dojść, co chcemy osiągnąć. Ktoś mądrze powiedział: aby zło się rozwijało wystarczy nic nie robić. Ja bym dodał: zło się rozwija nawet wtedy, gdy działamy i służymy, ale gdy czynimy to bez zasad, gdy naszym działaniem nie kieruje dobry duch ale całkowita dowolność, albo inaczej wyłącznie przyjemność. Nie chodzi o surowość w przestrzeganiu zasad. One są potrzebne jeśli modlitwa ma nas prowadzić do Boga i pomagać nam przekraczać nas samych. Nie wystarczy bowiem przyznać rację: tak, potrzebuję się modlić. To jeszcze za mało. Wraz z takim stwierdzeniem jest potrzebne uznanie: potrzebuję zasad, ram modlitwy, których będę się trzymał. I tu z pomocą przychodzą nam doświadczenia innych chrześcijan. Po pierwsze modlitwa musi być regularna. Ojcowie pustyni mówili, że człowiek, albo się modli cały czas, albo się wogóle nie modli. Żebyśmy jednak modli dojść do postawy nieustannej modlitwy jest nam potrzebny szczególny czas w ciągu dnia tak, jak to opisuje Henri Nouwen: Jedynym rozwiązaniem będzie tu plan modlitw, którego nigdy nie zmienisz bez zasięgnięcia rady twojego duchowego kierownika. Ustal rozsądną porę, a gdy to zrobisz, trzymaj się jej za wszelką cenę. Uczyń z modlitwy swoje najważniejsze zadanie. Niech każdy wokół ciebie wie, że jest to jedyna rzecz, której nigdy nie zmienisz, i módl się zawsze o tej samej porze. Ustal dokładne godziny i trzymaj się ich. Wyjdź od znajomych, kiedy zbliża się ta pora. Po prostu niech wtedy będzie dla ciebie niemożliwa jakakolwiek praca, nawet gdyby wydawała ci się pilna, ważna i decydująca. Kiedy będziesz wierny temu postanowieniu, powoli się przekonasz, że nie ma sensu myśleć o wielu problemach, ponieważ i tak nie można ich rozstrzygnąć w tym czasie. I wtedy powiesz sobie w czasie tych wolnych godzin: Ponieważ nie mam teraz nic do roboty, mogę się modlić. I tak modlitwa stanie się równie ważna jak jedzenie i spanie; wolny czas, przeznaczony na to stanie się czasem uwalniającym, do którego przywiążesz się w dobrym sensie tego słowa. A więc modlitwa wymaga dyscypliny, regularności. Modlitwa jest ćwiczeniem duchowym, które trzeba podejmować regularnie. Nie można modlić się tylko wtedy, gdy przyjdzie mi na to ochota. Gdy będziemy podejmować modlitwę jedynie w chwilach przyjemnych, gdy nam to będzie pasować i odpowiadać, to nie nauczymy się wytrwałości w dobrym, stawiania Boga na pierwszym miejscu. Łatwo jest stanąć przy Bogu, gdy wszystko idzie łatwo i przyjemnie. Trudno staje się przy Bogu, gdy wszystko wokół nas temu się sprzeciwia, ale to właśnie jest wierność, to właśnie jest wyrabianiem w sobie cnoty. To właśnie jest umniejszaniem siebie, swojej woli, po to, by On mógł w nas wzrastać. Jest to postawa robienia Bogu miejsca w nas samych w porę i nie w porę, to co tak pięknie określił ks. Twardowski pisząc: do Boga się idzie odchodząc od siebie. Tego możemy uczyć się ćwicząc się duchowo, podejmując dyscyplinę modlitwy w wyznaczonych uprzednio na to porach. Najważniejsze jest bycie Kolejną zasadą w praktyce modlitwy jest skupianie się na byciu. Dziś jest to dla nas prawie niemożliwe do zrozumienia. Jak to mamy po prostu być, po prostu trwać przy Bogu? I co? Nic nie robić? O niczym nie myśleć? Tak, właśnie tak. Mamy jedynie wpatrywać się w Boga czyli kontemplować Go. Mamy być kontemplacyjni w działaniu. Działania nam nie brakuje, zdecydowanie mamy braki z kontemplacją. Dlaczego mamy być milcząco zapatrzeni w Boga? Bo taka postawa jest obszarem, gdzie nasze serce uczy się miłować, kochać, a nie robić, być aktywnym, wydajnym, efektywnym jak cały świat wokół nas. Nasze serca są zbolałe (ileż wokół nas i w nas depresji, przybicia, neurotycznych postaw), bo cały czas gdzieś pędzimy, coś robimy, czymś się zajmujemy. Popadamy w uzależnienie od bycia aktywnymi. Jak ciężko jest się na chwilę zatrzymać i nic nie robić! Za nasze zapędzenie i nieustanne zajmowanie się płacimy ogromną cenę: tracimy poczucie bezinteresowności zarówno w stosunku do Boga, do siebie jak i do innych. Do Boga: bo nie wierzymy, że można trwać na modlitwie przy Bogu. Nie wierzymy, że można po prostu być. Uważamy to za stratę czasu. Przecież nic się nie dzieje. Owszem, „nic się nie dzieje”, ale przecież z takiej modlitwy wychodzę uspokojony, radosny, pełniejszy ufności do Boga, z wiarą w siebie i w innych. Tracimy poczucie bezinteresowności w stosunku do siebie: bo zaczynamy myśleć „przecież dziś nic nie zrobiłem, a więc nie jestem wart i godzien być tym, kim jestem”. „Przecież coś jest ze mną nie w porządku!”. Liczy się tylko moje działanie. Kogo obchodzi moje bycie, moje istnienie. Trzeba być zauważonym, ważnym. A przecież Jezus w Ewangelii do tego nie nawoływał, a jednak tak żyjemy! Niezgodnie z Ewangelią. To, co ukazuje nam Pismo św. to obraz Jezusa, który samotnie wychodzi na modlitwę. Co za smutny obraz chrześcijanina ukazujemy swoją postawą. Obraz człowieka wierzącego (ale w co? - a może powinniśmy zapytać: w Kogo?), który na własną rękę walczy o sukces, władzę i bycie zauważonym, porzucając bezinteresowność w stosunku do siebie, cierpiąc na dojmujący brak akceptacji siebie, poniżanie siebie w swoich własnych oczach. I w końcu brak poczucia bezinteresowności w stosunku do innych: widoczny może najbardziej w relacji do tych, po których nie możemy się spodziewać żadnej nagrody, żadnej korzyści. Mam tu na myśli chorych, niepełnosprawnych, ale i zdrowych, dla których trudno jest nam tracić czas i uwagę. Jakże często uciekamy od bycia w relacjach rzucając jako usprawiedliwienie: nie mam czasu, muszę iść. Nasze serca są zbolałe bo zapominamy o wartości bycia, o tym, co w nas najistotniejsze. Bycie – chwalenie Boga Z pomocą przychodzi nam modlitwa. Niemiecki jezuita, Karl Rahner powiedział znamienite słowa: Chrześcijanin trzeciego tysiąclecia albo będzie mistykiem, albo go wogóle nie będzie. Modlitwa jest szkołą miłości, jest trudną, ale konieczną szkołą bycia człowiekiem: uczy nas być przed Bogiem i z Bogiem. Uczy nas, że Bóg nas przyjmuje i chce nas takimi, jakimi jesteśmy. Uczy nas, że najważniejszą wartość stanowi nasze bycie i bycie innych. Jeśli to bycie nie zostanie uznane za dar i łaskę, to nieustannie będziemy starali się poprawiać Boga tak jak to uczynili Adam i Ewa w Raju niedowierzając, że Bóg uczynił ich pełnymi. Chcieli poprawiać stworzenie, świat, swoje istnienie bo byli przekonani, że Bóg coś przed nimi zakrył – w tym przypadku drzewo życia i śmierci. Dali się zwieść złemu duchowi, że są niepełni, wybrakowani. Ileż zła w naszym życiu rodzi się z przekonania, że coś jest z nami nie w porządku. Jeśli tak żyjemy, to nie umiemy oddać chwały Bogu swoim istnieniem, swoim życiem. A przecież samo nasze istnienie jest oddawaniem chwały Bogu: usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę mówi Psalm 8. Może największym problemem wiary dzisiejszego człowieka jest niewiara w siebie, w dobro, które Bóg w nas złożył? Czyli podważanie samego aktu stworzenia. Ktoś mądrze powiedział: nie można wierzyć w Boga nie wierząc w siebie. Modlitwa i wspólnota Jesteśmy zaproszeni przez Boga, aby wsłuchiwać się w Jego życiodajne słowo, w to słowo, które stworzyło świat i dalej go podtrzymuje w istnieniu i w dobru. W Księdze Rodzaju czytamy, że Bóg błogosławił Adamowi i Ewie „mówiąc do nich”. Bóg nieustannie do nas mówi. Naszym zadaniem jest słuchać Boga. Dokonuje się to zarówno w czasie modlitwy indywidualnej, gdy osobiście spotykamy się z Bogiem, jak i wtedy, gdy modlimy się wspólnie. Zadaniem każdej wspólnoty chrześcijańskiej jest umacnianie się w słuchaniu i przyjmowaniu Słowa Bożego. Widzimy to w każdej liturgii, gdy zbieramy się często z zupełnie obcymi osobami po to, by słuchać Boga. Bóg mówi do nas nie tylko indywidualnie, ale także ma słowo dla wspólnoty, którą tworzymy: dla wspólnoty rodzinnej, zakonnej, wspólnoty chrześcijańskiej formacyjnej i apostolskiej. Jedna i druga forma modlitwy uzupełniają się. Stąd konsekwencje: jeśli przychodzę na spotkania wspólnoty formacyjnej i apostolskiej, a w swojej codzienności zarzuciłem praktykę regularnej, przedłużonej modlitwy to jak mam żyć postawą otwarcia na słowo i słuchania słowa, które Bóg kieruje do całej wspólnoty? Jak mam być otwarty na drugiego człowieka, skoro jestem zamknięty na Boga? W takiej sytuacji powszechnym zjawiskiem będzie narzucanie wspólnocie swojego własnego słowa, swoich przemyśleń, ocen, punktów widzenia lub swojej własnej jedynej i słusznej interpretacji słowa Bożego. Spotkanie wspólnoty chrześcijańskiej to spotkanie wokół Słowa Boga: na Eucharystii, na medytacji, na dzieleniu się. Ale w centrum tych duchowych ćwiczeń zawsze będzie stało Słowo Boga, a nie słowo ludzkie. Modlitwa osobista i modlitwa wspólnotowa mają się nawzajem wspierać i uzupełniać w dojrzałym życiu duchowym. Wierzymy, że Bóg przychodzi do nas nie tylko, gdy jesteśmy zamknięci w swojej izdebce na modlitwie. Uczymy się Boga, który przychodzi do nas przez innych. Wierzymy, że inni w naszej wspólnocie mogą świadczyć o Bogu żywym i prawdziwym, działającym w naszym świecie poprzez ich wrażliwe obserwacje i dzielenie się nimi. Modlitwa wspólnotowa uczy nas otwierania się na przychodzenie Boga do nas w bardziej zaskakujący sposób, tak, jak tego byśmy pewnie nie doświadczyli w wymiarze indywidualnym. Zadaniem wspólnoty jest więc nauczyć poszczególnych jej członków otwarcia się na słowo Boże, a to zawsze łączy się z wzajemnym otwarciem się na siebie. Nie można otworzyć się na Boga i pozostać zamkniętym na ludzi. Kiedyś Tomasz Merton podał przykład: jeśli wyobrazimy sobie wspólnotę jako krąg ludzi skupionych wokół Jezusa stojącego w centrum, to jeśli każdy z nas zacznie się przybliżać do Boga, to jednocześnie zacznie przybliżać się do innych. Trudności, których doświadczamy w czasie bycia ze sobą we wspólnocie np. krytykowanie i ocenianie innych zamiast próby ich zrozumienia, mogą być oznaką tego, że w naszej codzienności mamy duże problemy z prawdziwą modlitwą. Jeśli pośród codzienności nie praktykujemy postawy słuchania Boga, to jak mamy Go przyjąć przychodząc na spotkanie wspólnoty? Oczywiście zajmiemy dokładnie tę samą postawę do jakiej się przyzwyczailiśmy pośród naszej codzienności: zamknięcia na drugiego, niezależnie czy to będzie Bóg czy drugi człowiek. Nie można kochać Boga, którego się nie widzi nie kochając bliźniego, którego się widzi. Jeszcze raz powołam się na słowa Henri Nouwena: W naszym rozgadanym świecie zazwyczaj spędzamy razem czas, rozmawiając. Czujemy się lepiej, dzieląc się doświadczeniami, omawiając interesujące problemy czy spierając się na temat aktualnych spraw. Dzięki bardzo aktywnej słownej wymianie poglądów próbujemy nawzajem się odkrywać. Często jednak przekonujemy się, że słowa działają bardziej jak mury niż jak bramy, są raczej sposobem zachowania dystansu niż zbliżenia się. Często — nawet wbrew naszym pragnieniom — stwierdzamy, że współzawodniczymy ze sobą. Staramy się udowodnić sobie nawzajem, że warto na nas zwrócić uwagę, że mamy do pokazania coś, co czyni z nas kogoś szczególnego. Praktyka wspólnoty pomaga nam razem milczeć. To wyćwiczone milczenie nie jest milczeniem żenującym, ale ciszą, kiedy wspólnie zwracamy uwagę na Pana, który nas razem wezwał. W ten sposób poznajemy siebie nawzajem nie jako ludzie, którzy przywierają kurczowo do zbudowanej przez siebie tożsamości, ale jako ci, którzy są kochani przez tego samego Boga w bardzo intymny i niepowtarzalny sposób. Zdrowe doświadczenie wspólnoty będzie mnie zawsze prowadzić do doświadczenia Bożej miłości: tego, że jestem kochany i że jako wspólnota możemy razem tej miłości doświadczać. Zakończenie W moim przekonaniu doświadczenie modlitwy jako praktyki sztuki bycia, słuchania, trwania w Bożej obecności jest fundamentalne dla zdrowia duszy i ciała, dla radosnych i pokojowych relacji z innymi, dla odważnego wyrażania siebie nawet w sytuacjach krytyki czy też zamknięcia ze strony innych. Niestety moje doświadczenie młodego kapłana doprowadziło mnie do sformułowania smutnej tezy: Chrześcijan jest najtrudniej nakłonić do modlitwy. Można wiernych przekonać do wielu praktyk religijnych, wielu akcji charytatywnych itp., ale najtrudniej jest skłonić wyznawców Jezusa do bycia z Nim, przebywania i słuchania Go. Dzisiejsza neurotyczna kondycja ludzi żyjących w tzw. świecie cywilizowanym jest ogromnym krzykiem głodu za modlitwą. Czy umiemy sobie uświadomić nasze najgłębsze pragnienia i pójść za głosem serca? Czy umiemy przyznać rację największej tęsknocie: za wzajemnym uznaniem siebie w miłości – indywidualnie i wspólnotowo? Tego możemy się nauczyć jedynie na modlitwie, która wymaga od nas wiele trudu i zaparcia, ale uczy nas szczęśliwego i radosnego bycia ze sobą i dla innych. To jest możliwe. Sam tego doświadczam od czasu, gdy modlę się regularnie i proszę Boga, aby zachował we mnie tę łaskę modlitwy. Życzę Wam odwagi w podjęciu regularnej i przedłużonej osobistej modlitwy. W moim przekonaniu to właśnie wierność modlitwie poszczególnych członków wspólnoty czyni z niej miejsce, w którym Bóg może objawiać się jako przyjaciel człowieka, jako Jego Pan i Stwórca. Dariusz Michalski SJ

Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ napisz modlitwę do ducha świętego, w której poprosisz o moc i odwagę do stawania w obronie słabszych. bardzo…

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu. Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo. Oddanie się Bogu w modlitwie‛Radośnie śpiewajmy Jehowie’ Podobne artykuły Oddanie się Bogu w modlitwie Śpiewajmy Jehowie Nowa pieśń Wysławiajcie Jehowę w pieśniach Nowa pieśń ‛Radośnie śpiewajmy Jehowie’ Nowa pieśń Śpiewajmy Jehowie Zobacz więcej ‛Radośnie śpiewajmy Jehowie’ sjj pieśń 50 PIEŚŃ 50 Wydanie drukowane (Mateusza 22:37) 1. Tobie, Ojcze, pragnę dać wszystko, co cennego mam. Zechciej przyjąć serce me, niech gorąco kocha Cię. 2. Niech ma stopa, moja dłoń pragnie spełniać wolę Twą. Niech mój głos wysławia Cię — pieśni Tobie śpiewać chcę. 3. Życie swe oddaję Ci, pomóż mi lojalnym być. Bardzo proszę, przyjmij mnie — Twe uznanie zyskać chcę. (Zob. też Ps. 40:8; Jana 8:29; 2 Kor. 10:5) w3S1GDs.